18 września 2009

WISŁA - Najpiękniejsi :D

AHOJDA!!!
Haha postanowiłam zrobić swój własny plebiscyt na najpiękniejszych skoczków będących w Wiśle… muszę przyznać, że przybyło tam bardzo wielu ładnych zawodników, no i nie wszyscy należą do czeskiego teamu. Wiadomo, że dwa pierwsze miejsca zajmą moi ulubieni skoczkowie Honza Matura i Borek Sedlák, ale pozostałe miejsca na pewno będą zaskoczeniem.
Osobami na które patrzyłam z wielką przyjemnością byli dwaj austriaccy skoczkowie, których klasyfikuję na miejscach 3 i 4 :D. Pierwszy to David Unterberger, który ma niesamowite oczy i do tego jest bardzo sympatyczny. Drugi to były kombinator norweski David Zauner.. w sumie nie wiem czemu uważam, że jest przystojny He po prostu jest i już. Ciacho :P.
5 miejsce to Jiří Mazoch, który jest strasznie uroczy, no i ma bardzo ładne oczy. Miejsce 6 dla francuskiego skoczka Nicolasa Mayera, ciekawa japońska uroda fajnie komponuje się z francuskim językiem :D. Na 7 miejscu umieszczam Arthura Pauli u niego nie da się nie zauważyć uroku osobistego, 8 ostatnie miejsce dla polskiego zawodnika Krzysia Miętusa… przede wszystkim za wysoką kulturę osobistą jaką prezentuję i bardzo ładny uśmiech.

1) Honza Matura


2) Borek Sedlák


3) David Unterberger


4) David Zauner


5) Jiří  Mazoch


6) Nicolas Mayer



7) Arthur Pauli


8) Krzysztof Miętus



Dzisiaj urodziny obchodzi mój przyjaciel Fanna, i chciałabym mu również tutaj złożyć najlepsze życzenia.

Fanno Všechno nejlepší k narozeninám, hodně, zdraví, štěstí, a ůsměvu :).

Mějte se fajn

Ančik

17 września 2009

Ahojky!!!
Niedziela w Wiśle upłynęła niestety bardzo szybko. Konkurs nawet tak na prawdę nie wiem, kiedy się skończył. Całą pierwszą serię przegadałam z małą Mazdą, przerwę robiliśmy sobie tylko wtedy, kiedy na belce startowej pojawiał się czeski skoczek.
Uwielbiam małą Mazdę i bardzo dobrze nam się rozmawia na każdy temat. Hmm oboje byliśmy chorzy także wspomagaliśmy się herbatka, z cateringu dla teamów.. nie wiem kto tą herbatę słodził ale stwierdziliśmy, że przesadził :D… Oczywiście nikt nie postarał się o jakiś chociaż mini catering dla dziennikarzy :((( no ale przeżyłam.



 Ahh czułam się już kiepsko, chyba zaczynała mnie dopadać gorączka, ale starałam się o tym nie myśleć. Wyjęłam aparat i zaczęłam robić zdjęcia. Uwieczniłam dwa austriackie ciacha: Davida Zaunera i Davida Unterbergera, ahh ten drugi jest po prostu śliczny no i taki w ogóle nice, ale ja się trzymam swojego teamu. Janek po swoim skoku mijając mnie i Mazdę stwierdził z wielkim uśmiechem „ups chyba spieprzyłem skok” potem pokazując nam język… hahah to było dobre, plus dla niego.
Tym razem punkty zdobyli czterej Czesi, ponownie najlepszy był Jakub Janda (czyżby zasługa „Krówek”? hahaha), który zajął 9 miejsce. 14 był Borek, 17- Maturyn a 18 – Tonda.


Muszę przyznać, że całkiem dobre rezultaty aczkolwiek Honza miałby być troszkę wyżej, ale to w Zakopanem:)))). Teraz, kiedy jego skoki są już dużo lepsze jestem przekonana, że i wyniki przyjdą. Po drugim skoku umówiłam się z Honzou, że jak się przebierze jeszcze chwilkę pogadamy, szkoda, że Czesi znowu pojechali do domu bezpośrednio po konkursie… ale to co udało mi się z nimi podczas tego wyjazdu przeżyć było super i w zupełności mi starczyło :)))). Wracając do rozmowy, przeanalizowaliśmy jeszcze parę rzeczy i czegoś ciekawego się dowiedziałam, ale to zostawiam tylko dla siebie.


Wspaniałe jest to, że teraz, kiedy myślałam, że skoki już nie są dla mnie, że już mnie w ogóle nie bawią, że powinnam kończyć okazało się, że problem nie jest w dyscyplinie tylko w tym, że np na zawodach w Zakopanem brakowało mi moich ukochanych zawodników tj: Borka i Honzu. Z nimi skoki dalej są super, najlepszym dowodem na to niech będzie fakt, iż w momencie, gdy na belce startowej siadał któryś z nich leciałam jak głupia na skocznie, zaciskałam mocno kciuki i następnie albo się cieszyłam albo byłam smutna. Prawidłowa reakcja, której już myślałam, że się oduczyłam. Po 15 minutach do naszej rozmawiającej dwójki dołączyli jeszcze Borek, jego tata, Tonda no i później już cały team stał przy wiśniowym busie. Mieliśmy zrobić sobie tą wspólną fotkę, wykonanie zaoferował tata Borka hahah oczywiście z tym też był niezły ubaw, gdyż Pan Sedlak miał problem z naciśnięciem przycisku, pierwsze dwie fotki nie wyszły i wszyscy musieli się ustawiać jeszcze raz :D. Tym razem fotka już wyszła, ale ucięto Honzu a tak przecież być nie mogło…


Darowałam już sobie wspólne foto i wymyśliliśmy, że skoro brakuje tam tylko Honzika powinnam mieć jeszcze zdjęcie z nim i tak też się stało.


Dodatkowo jako bonus :D poszła jeszcze fotka z Honzou i z Borkiem czyli ja i moi nej, nej skokani:)))) parada. Byłam mega happy, ponieważ fotki wyszły bardzo fajnie. Chłopcy zaproponowali, żebym jechała jeszcze z nimi na obiad, ale ja czułam się już tak fatalnie, że marzyłam tylko o łóżku i gorącej herbacie z cytryną. Pożegnaliśmy się, zatem i powiedziałam im ok, do zobaczenia gdzieś w Zakopanem wszyscy jednym głosem poprawili mnie, że neeeee „Anio vidíme se v Lbc na MČR” hahah no tak jak zwykle zapomniałam, że wybieram się na MČR na końcu września. Odpowiedziałam, że jeszcze nie jestem pewna czy tam pojadę ale Honza stwierdził eee bez ciebie nie skaczemy :D hahah także chyba nie mam wyjścia.


Puchar kontynentalny w Wiśle po prostu neměl chybu, nie mogłam przypuszczać, że będzie tak super. Strasznie się cieszę, że tam pojechałam i przekonałam się, że Czesi są super i, że naprawdę mnie lubią.
No i, że mój czeski nie jest taki tragiczny ;)))). Dobre wnioski :)))).
Kluci moc vám děkuju, jste nejlepší!!!!
Hahaha jeszcze o czymś muszę wspomnieć, największą furorę w Wiśle zrobiła moja torba z czeską flagą… no ale tutaj nie ma się w sumie czemu dziwić, przecież jest piękna.
Po tym jak Czesi odjechali dla mnie wszystko się skończyło, razem z dziewczynami postałyśmy jeszcze chwilę z aparatami, zrobiłyśmy kilka fotek no i zebrałyśmy się na przystanek. Po drodze spotkałyśmy Heya geja no i leśne skrzaty ;D. Leśne skrzaty były dziwne… te stroje i to zachowanie OMG…Marsjanie atakują!!!!
Przyjechał autobus i właśnie w tym momencie dopadło mnie coś w stylu „jest mi przykro” to już koniec… koniec spotkań z Czechami, koniec pobytu w tym cudownym miejscu. Ahh nie ukrywam, że nie lubię pożegnań, szczególnie, jeśli gdzieś czuję się tak dobrze jak tam. Szkoda, że to co fajne tak szybko przemija ;((. Kiedy już dotarłyśmy do centrum, nie będę mówiła, że z mojej winy przejechałyśmy o jeden przystanek za daleko (a jeden przystanek w Wiśle to jakieś 4 km ;D) i musiałyśmy łapać autobus w przeciwnym kierunku, ale jak byłyśmy już na ul: Olimpijskiej stawiłyśmy się jeszcze na pizzy. Była ogromnie duża ;) no i smaczna. Potem to już tylko spędzanie czasu w apartamencie… wieczorem dziewczyny poszły na disco a ja pod prysznic i do łóżeczka abym następnego dnia jakoś w miarę nadawała się do jazdy.
No nic podsumowując w Wiśle spędziłam 4 cudowne dni, w fantastycznym apartamencie w doborowym towarzystwie, uczestniczyłam w koncercie „Feela” no i świetnie bawiłam się z Czechami. Urodziny były jednymi z najlepszych w moim życiu.
Teraz szykuję się na dobrą zabawę na Mistrzostwach Czech, ale mój pierwszy cel to całkowicie się wyleczyć, bo choroba, która się przyplątała jest jakaś dziwna i bardzo mnie osłabiła.


Niewątpliwie był to dla mnie czeski wyjazd.
Srdečně zdravím
Ančik

16 września 2009

Ahoj!
Sobotni poranek to jak dla mnie ogarnianie się sama ze sobą. W głowie nadal miałam piątkowe spotkanie z Czechami (ahhh długo będę je pamiętać :D), nauczyłam się, że po piwie człowiek czuje się dużo gorzej niż po innych alkoholach. Ciepły prysznic bardzo mi pomógł i czułam się całkiem fit. Po wysłuchaniu kilku piosenek Michaela razem z dziewczynami udałyśmy się do centrum, zakupy, i wczesny obiad, to było to.
Muszę zaznaczyć, że w Wiśle serwują naprawdę bardzo dobre jedzenie…dorsz pierwsza klasa.
Brakowało mi tam tylko jakiegoś fajnego sklepu z ubraniami, pod tym względem wolę jednak Zakopane, ale tylko ten argument przemawia za Zako jinak wolę Wisłę.
Po powrocie do apartamentu, przebrałyśmy się i pojechałyśmy na skocznię… powtarzam kocham tamtejsze autobusy ahh cudowna jazda, ale przynajmniej tym razem Pan kierowca zatrzymał się pod samym obiektem skoczni:))). Kiedy już dotarłyśmy wypatrywałam czeskiego teamu hehe już tam był, a dokładniej właśnie przyjechał. Dałam Borkowi akredytację dla jego taty i wszyscy przywitali mnie z wielkim uśmiechem na twarzy. Ohhh, żeby każdy team był taki sympatyczny to świat skoków byłby piękniejszy :D.
Razem z kilkoma osobami poszłam na górę żeby zlokalizować jakiś catering no i oczywiście musiałam się popisać no bo jak inaczej… rozmawialiśmy o koncercie „FEELA”, który miał się odbyć zaraz po konkursie. Ktoś stwierdził, że nie mamy wstępu na koncert a ja na to na cały głos „heeeeej jak to nie mamy wstępu na FEELA”… wszyscy zaczęli się śmiać i kazali mi się odwrócić… ahh za mną stał wokalista tejże grupy Piotr Kupicha z wielkim smilem na twarzy OMG hehehe ja się tylko spojrzałam a on na to „Dzień dobry” hehehe to był ubaw.
Sam konkurs rozpoczął się dla mnie i dla Czechów nienajlepiej chora Mazda skoczyła bardzo krótko i było jasne, że żadnych punktów nie będzie.

No cóż nic wielkiego nie pokazali też Tonda i Česta, którzy nie awansowali do drugiej serii.
Po treningu otrzymałam od drugiego trenera Czechów taką kartkę, która pozwalała mi dostać się na trybunę trenerską :))), hehe zabrałam Lukę (jako, że jestem dobrą koleżanką) i wjechaliśmy wyciągiem na górę. Muszę przyznać, że było to niesamowite przeżycie widzieć jak centralnie nad tobą wychodzą z progu twoi ulubieni skoczkowie tzn (Honza, Borek i Kuba). Woow… ale byłam happy jak usłyszałam ile skoczył Honzik – 120,5 m było 6 wynikiem pierwszej serii. Śmieliśmy się później, że przynoszę im szczęście, ponieważ na każdych zawodach, na których jestem skaczą bardzo dobrze (przypominam COC 09 w Zakopanem:)))))). Niestety druga seria nie była już tak udana, ale cała najfajniejsza trójka zdobyła punkty a to najważniejsze. 10 był Jandys, 13 – Maturýn , i 19 – Borek :)))).


Po dekoracji najlepszej trójki, na podium znaleźli się sami Polacy: Bachleda, Małysz i Rutkowski, umówiłam się z Jankiem na kilkunasto minutową rozmowę:))) ale było sympatycznie… w momencie kiedy zaczął się koncert Honza stwierdził hehe dobrzy gitarzyści ale my (ja i on) jesteśmy lepsi. Miałam jechać z nimi na kolację ale wybrałam koncert „Feela” błahahah nie mogłam sobie tego odpuścić :D. Także pożegnałam się z wszystkimi i razem z dziewczynami udaliśmy się w kierunku sceny :D…

Koncert to godzina wydurniania się, jakichś chorych tańców i „pięknego” śpiewu :D…
Hahahaha fantastycznie… jestem z siebie dumna, że, na co dzień nie słucham tak płytkiej muzyki gdzie bryluje tekst „…Jest już ciemno, wszystko jedno” OMG.

Było bardzo mało ludzi a to chyba najlepszy dowód na to, że moda na „Feela” przeminęła.
Po koncercie trzeba było jakoś dostać się do apartamentu hahaha ale jak to zrobić, skoro był on oddalony o jakieś 7 km od skoczni… hmmm staliśmy zatem na przystanku autobusowym modląc się o to, żeby jakiś autobus przyjechał… Bohudík przyjechał, wysiedliśmy pod „Alcatrasem” gdzie zaprosiłam wszystkich na moje urodzinowe piwko. Było bardzo fajnie… 2 godziny zleciały strasznie szybko przy alkoholu i frytkach :D… Pozdrowienia dla Pana od frytek :D. W pubie byli również czescy trenerzy na czele z Radkiem, był również Jakub no i drugi Jakub, który jest Czechem, ale z czeskim teamem ma aktualnie mało wspólnego:/.
Kocham tego człowieka, díky za pivo a cigarety :D.
Do apart pojechaliśmy taksówką… ja zostałam, ponieważ już wtedy nie czułam się najlepiej, reszta ekipy natomiast pojechała do „Gołębiewskiego” na disco.
Mój wieczór z PC był fajny pogadałam na chacie z JCC, jeśli JCC jest tym za kogo się podaję powiem sobie omg rozmawiałam z MJ <3<3<3.

Ok. to tyle z soboty… jutro niedziela :))))
Ančik




15 września 2009

"This is it" - trailer.

Jest jeszcze coś o czym muszę dzisiaj napisać, na gali wręczenia nagród MTV która odbyła się w niedzielę zaprezentowano trailer do filmu „This is it”, który swoją premierę będzie miał 28. października 2009. To zapis z ostatnich prób Michaela Jacksona do koncertów z trasy „This is it”. Sami zobaczcie jak Michael fantastycznie tutaj wygląda, zwróćcie uwagę na jego głos no i przede wszystkim taniec. Po prostu Amazing… tylko król tak potrafi. Normalnie nie mogę się już doczekać tego filmu i chyba obejrzę go wiele, wiele razy. To będzie coś niesamowitego….
Poniżej trailer.

Ahojky!!!
Wczoraj powróciłam do domu… w odróżnieniu od Zakopanego muszę napisać NIESTETY WRÓCIŁAM :((((((. Wisła (ponieważ właśnie tam byłam) to wspaniałe, malownicze miasteczko położone na południu Polski tuż, tuż przy granicy z moimi Czechami <3.
Wcześniej Wisła kojarzyła mi się tylko i wyłącznie z miastem, w którym urodził się i mieszka najlepszy skoczek w historii tj Adam Małysz.
Czwartkowa podróż była dwuetapowa; Warszawa – Katowice i Katowice – Wisła. Hmm wszystko przebiegło jakoś tak zaskakująco szybko i z wielkim uśmiechem na twarzy powitałam zawiłe uliczki Wisły. Miasto jest naprawdę bardzo piękne… trzeba pochwalić czystość i to, że tamtejsi ludzie są bardzo sympatyczni. Po przejściu przez centrum udało się nam zlokalizować nasz apartament… troszkę żeśmy się przespacerowały, ale to nic, co nas nie zabije to nas wzmocni jak to mawia mój świetny przyjaciel B.
Apartament po prostu fantastyczny, duży ekskluzywny nic dodać nic ująć… bilard, siłownia, grill, satelita itd. itp chociaż raz miałam nosa i znalazłam fajne miejsce.
Po wstępnym rozpakowaniu i skontrolowaniu skrzynek mailowych udałyśmy się na zapoznawczą procházku oraz pierwszy ciepły posiłek :). Pizza była bardzo smaczna i chłopak, który ją przygotowywał heheh też całkiem całkiem :)))0. Centrum podobnie jak i obrzeża bardzo mnie zafascynowały… jedyny minus tej miejscowości to fakt iż wszędzie jest dość daleko… a komunikacja miejska no cóż nie należy do najlepiej rozwiniętych… dodatkowo przymus kupna biletu u kierowcy pojazdu oraz to, że za przejechanie zaledwie 2 km musisz płacić ok. 3,90 no i o częstotliwości kursowania autobusów już nie wspominam. Jednak z tym naprawdę można sobie jakoś poradzić, nie przyjeżdża się tam na objazdówki ale na plenerowe spacery hehe :P.
Wieczorkiem rozegrałyśmy kilka meczy bilardowych oczywiście nie będę mówiła kto wszystko wygrał :D hahah poor girls :D, obejrzałyśmy wszystkie najbardziej seksowne teledyski Michaela Jacksona wypiłyśmy piwka i breezery i szybko Sup, Sup do łóżka:))).

Piątek to jak dla mnie najlepszy dzień. Rano odbiór akredytacji (ja w odróżnieniu od innych nie miałam z tym najmniejszego problemu), szybkie zakupy i wyjazd na skocznie..
Sam obiekt bardzo mi się podoba aczkolwiek te małe trybuny nie wyglądają zbyt zachęcająco aha i brak domków dla zawodników (ale nad tym podobno cały czas się jeszcze pracuje).
Gdy dotarłyśmy na skoczni byli już wszyscy zawodnicy haha z wyjątkiem teamu na który zawsze trzeba najdłużej czekać = Czechów :D, ale do tego już się przyzwyczaiłam. Minęło ok. 30 min, i na parking podjechał czerwono wiśniowy bus „Dukla Liberec” stanęłam sobie w dość sporej odległości aby przyjrzeć się jaki ostatecznie przyjechał skład. Ogromnie ucieszyłam się, kiedy po kolei zaczęli wysiadać Honza, Borek, Jandys, Cesta i Tonda, nie było tylko Mazdy ale jak się potem okazało został w hotelu ponieważ się rozchorował. Całe treningi przestałam sobie przy domku gdzie swoje rzeczy mieli min Norwegowie i Austriacy hahah a czemu tam stałam??? hmmm ponieważ właśnie tam było tego dnia najciekawiej.. można było się pośmiać z „Heya Norge” albo jak kto woli „Heya geja’ hahahah, po prostu rozwaliły mnie jej wyznania miłosne w stosunku do kilkunastu przechodzących obok niej skoczków :D… jakie panna musi mieć wielkie serce SzAcUnEk normalnie :D.
Co do Czechów to ich też nieźle wymęczyła głównie Borka, ale on jak zwykle na poziomie wybrnie z każdej sytuacji
Pomiędzy seriami udałam się na chwilkę na zewnątrz obiektu wracając spotkałam wszystkich Czechów siedzących na krawężniku hehe jakoś tak nie chciało mi się tam podchodzić, ale przez S wyszło zupełnie inaczej i nie miałam wyjścia… ale może i dobrze się stało. Umówiłam się z chłopakami na oblewanie moich urodzin, (które notabene już niedługo) także o 20.00 miałam się stawić w „Alcatras’. Skoki Czechów w treningach były bardzo dobre, szczególnie ucieszyła mnie tendencja zwyżkowa u Honzika, tak długo czekaliśmy na jego lepsze skoki:)))).


Uhu cały czas gdzie bym nie była i co bym nie robiła towarzyszyły mi piosenki Michaela… sorry girls, że was tak męczyłam, ale mam nadzieję, że dostrzegłyście w muzyce Mike głębie… songiem wyjazdu było „Billie Jean” haha chyba wszyscy już teraz znają tą piosenkę na pamięć :D.

Przeanalizowałam wyniki serii treningowych, jeszcze raz dokładnie dogadałam się z Borkiem apropos spotkania (hmm dziękuję jakimś dziewczynom, które nagrywały naszą rozmowę na kamerę poproszę o ten filmik chętnie obejrzę :O) .. i trzeba było się zbierać…prosto ze skoczni udałam się do tego pubu. Byłam tam punkt 20.00 na wejściu spotkałam uradowanego Radka hahaha…. Chwilkę później weszli Borek i Tonda… Jandys niestety musiał jechać do domu (jako, że mieszka bardzo blisko) a Česta i Mazda byli chorzy… po 10 min przyszedł jeszcze Janek, także wszyscy moi ulubieni skoczkowie byli heheh :D. Zamówiliśmy piwo, wino i zaczęliśmy kilkugodzinną rozmowę.. hehe zdążyliśmy przelecieć chyba każdy temat począwszy ode mnie, heji geji i skoków :D. Nie muszę chyba pisać, że było po prostu FaNtAsTyCzNie. To w moim przypadku logiczne. Bardzo dziękuję chłopakom za to, że przyszli no i w ogóle za wszystko :))))). Tak zakończył się drugi dzień w Wiśle o dwóch kolejnych napiszę jutro.

I love You guys :)))) and love You king.

Ančik