16 września 2009

Ahoj!
Sobotni poranek to jak dla mnie ogarnianie się sama ze sobą. W głowie nadal miałam piątkowe spotkanie z Czechami (ahhh długo będę je pamiętać :D), nauczyłam się, że po piwie człowiek czuje się dużo gorzej niż po innych alkoholach. Ciepły prysznic bardzo mi pomógł i czułam się całkiem fit. Po wysłuchaniu kilku piosenek Michaela razem z dziewczynami udałyśmy się do centrum, zakupy, i wczesny obiad, to było to.
Muszę zaznaczyć, że w Wiśle serwują naprawdę bardzo dobre jedzenie…dorsz pierwsza klasa.
Brakowało mi tam tylko jakiegoś fajnego sklepu z ubraniami, pod tym względem wolę jednak Zakopane, ale tylko ten argument przemawia za Zako jinak wolę Wisłę.
Po powrocie do apartamentu, przebrałyśmy się i pojechałyśmy na skocznię… powtarzam kocham tamtejsze autobusy ahh cudowna jazda, ale przynajmniej tym razem Pan kierowca zatrzymał się pod samym obiektem skoczni:))). Kiedy już dotarłyśmy wypatrywałam czeskiego teamu hehe już tam był, a dokładniej właśnie przyjechał. Dałam Borkowi akredytację dla jego taty i wszyscy przywitali mnie z wielkim uśmiechem na twarzy. Ohhh, żeby każdy team był taki sympatyczny to świat skoków byłby piękniejszy :D.
Razem z kilkoma osobami poszłam na górę żeby zlokalizować jakiś catering no i oczywiście musiałam się popisać no bo jak inaczej… rozmawialiśmy o koncercie „FEELA”, który miał się odbyć zaraz po konkursie. Ktoś stwierdził, że nie mamy wstępu na koncert a ja na to na cały głos „heeeeej jak to nie mamy wstępu na FEELA”… wszyscy zaczęli się śmiać i kazali mi się odwrócić… ahh za mną stał wokalista tejże grupy Piotr Kupicha z wielkim smilem na twarzy OMG hehehe ja się tylko spojrzałam a on na to „Dzień dobry” hehehe to był ubaw.
Sam konkurs rozpoczął się dla mnie i dla Czechów nienajlepiej chora Mazda skoczyła bardzo krótko i było jasne, że żadnych punktów nie będzie.

No cóż nic wielkiego nie pokazali też Tonda i Česta, którzy nie awansowali do drugiej serii.
Po treningu otrzymałam od drugiego trenera Czechów taką kartkę, która pozwalała mi dostać się na trybunę trenerską :))), hehe zabrałam Lukę (jako, że jestem dobrą koleżanką) i wjechaliśmy wyciągiem na górę. Muszę przyznać, że było to niesamowite przeżycie widzieć jak centralnie nad tobą wychodzą z progu twoi ulubieni skoczkowie tzn (Honza, Borek i Kuba). Woow… ale byłam happy jak usłyszałam ile skoczył Honzik – 120,5 m było 6 wynikiem pierwszej serii. Śmieliśmy się później, że przynoszę im szczęście, ponieważ na każdych zawodach, na których jestem skaczą bardzo dobrze (przypominam COC 09 w Zakopanem:)))))). Niestety druga seria nie była już tak udana, ale cała najfajniejsza trójka zdobyła punkty a to najważniejsze. 10 był Jandys, 13 – Maturýn , i 19 – Borek :)))).


Po dekoracji najlepszej trójki, na podium znaleźli się sami Polacy: Bachleda, Małysz i Rutkowski, umówiłam się z Jankiem na kilkunasto minutową rozmowę:))) ale było sympatycznie… w momencie kiedy zaczął się koncert Honza stwierdził hehe dobrzy gitarzyści ale my (ja i on) jesteśmy lepsi. Miałam jechać z nimi na kolację ale wybrałam koncert „Feela” błahahah nie mogłam sobie tego odpuścić :D. Także pożegnałam się z wszystkimi i razem z dziewczynami udaliśmy się w kierunku sceny :D…

Koncert to godzina wydurniania się, jakichś chorych tańców i „pięknego” śpiewu :D…
Hahahaha fantastycznie… jestem z siebie dumna, że, na co dzień nie słucham tak płytkiej muzyki gdzie bryluje tekst „…Jest już ciemno, wszystko jedno” OMG.

Było bardzo mało ludzi a to chyba najlepszy dowód na to, że moda na „Feela” przeminęła.
Po koncercie trzeba było jakoś dostać się do apartamentu hahaha ale jak to zrobić, skoro był on oddalony o jakieś 7 km od skoczni… hmmm staliśmy zatem na przystanku autobusowym modląc się o to, żeby jakiś autobus przyjechał… Bohudík przyjechał, wysiedliśmy pod „Alcatrasem” gdzie zaprosiłam wszystkich na moje urodzinowe piwko. Było bardzo fajnie… 2 godziny zleciały strasznie szybko przy alkoholu i frytkach :D… Pozdrowienia dla Pana od frytek :D. W pubie byli również czescy trenerzy na czele z Radkiem, był również Jakub no i drugi Jakub, który jest Czechem, ale z czeskim teamem ma aktualnie mało wspólnego:/.
Kocham tego człowieka, díky za pivo a cigarety :D.
Do apart pojechaliśmy taksówką… ja zostałam, ponieważ już wtedy nie czułam się najlepiej, reszta ekipy natomiast pojechała do „Gołębiewskiego” na disco.
Mój wieczór z PC był fajny pogadałam na chacie z JCC, jeśli JCC jest tym za kogo się podaję powiem sobie omg rozmawiałam z MJ <3<3<3.

Ok. to tyle z soboty… jutro niedziela :))))
Ančik




2 komentarze:

  1. koncert feela nam się udał :) w szczególności nasze występy artystyczno-muzyczne :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Pan Piotr Kupicha w biurze prasowym dał czadu, tańce na feelu niezapomniane :D Wspomnieć należy także kilkakrotne bieganie do baru po solniczkę, bo frytki były niedosolone :D
    Ajjj :D kurcze, tak fajnie było...:)

    OdpowiedzUsuń