po długiej przerwie naszła mnie ochota na napisanie nowego posta... a i temat pojawił się całkiem ciekawy.
Otóż, po prawie 3 latach przerwy powróciłam do Zakopanego na Puchar Świata w skokach narciarskich. Nie ukrywam, że sklonił mnie do tego pobyt w pobliskim Krakowie... wiem, że gdybym nie skorzystała z okazji po prostu bym żałowała.
Zrobiłam sobie zatem dłuższe wolne, zarezerwowałam pensjonat, który znajdował się vis a vis hotelu Hyrny, w któym btw mieszkali skoczkowie. Ha ha ha od samej środy miałam ze swojego okna wspaniałe widoki. Przez te kilka lat kiedy skoki oglądałam zaledwie w telewizji zdążyłam zapomnieć jakie dantejskie sceny potrafią odbywać się pod hotelem. Podziwiam Panią HG, która stała do póznych godzin nocnych pod wejściem aby następnego dnia rano ponownie pojawiać się pod Hyrnym. Mi by się nie chciało...
Gdy tylko dotarłam na miejsce postanowiłam zapomnieć o wszystkim i wybrać się na długi spacer. Najpierw smer "Gubałówka" następnie Krupówki no i oczywiście skocznia. W między czasie obiad w świetnej knajpie, którą poleciły mi Panie nauczycielki z którymi przyszło mi dzielić przedział w pociągu... a propos podróży nienawidzę usmiechniętych ciasteczek w Inter city bleeeee i zdecydowanie są psychodeliczne. Wracając do obiadu wszystkim polecam restaurację "Dobra kasza nasza". Świetne, niskokaloryczne jedzenie w dobrej cenie. Polecam kaszę perłową zapiekaną z kukurydzą, cebulą, ziołami i brokułami podawaną z sosem czosnkowym i surówkami...mniam :).
Mój pensjonat okazał się bardzo sympatyczny a okno wychodzące centralnie na wejście do Hyrnego było miejscem w którym spędziłam środowy wieczór.
Czesi przyjechali do Zakopanego w środowy wieczór w trochę zmienionym składzie... aczkolwiek dla mnie nie było to żadnym zaskoczeniem. Od kilku dni wiedziałam o tym, że za Jana Maturę przyjedzie Borek Sedlak.
W sumie obu uwielbiam więc było mi wszystko jedno kogo spotkam, bynajmniej tak wtedy myślałam.
W czwartek obudziłam się stosunkowo wcześnie... Już przed godziną 6:00 pod Hyrnym pojawiły się pierwsze fanki. Przypuszczem, że oczekiwały na przyjazd Austriaków. Brauć to sobie postały ponieważ gwiazdy przyjechały dopiero po godzinie 9:00 oczywiście swoim uroczym autobusem.
Mnie to kompletnie nie nie interesowało....
Po śniadaniu wybrałam się na trening dziewcząt na średniej skoczni. Zapomniałam dodać, że w Zakopanem odbywały się w miejsce odwołanych konkursów z Wisły zawody Pucharu Kontynentalnego Pań. To kolejny powód do radości, ponieważ mogłam spotkać się z Lucką, której tyle czasu nie widziałam. Od razu w czwartek porządnie sobie porozmawiałyśmy. Było wiele tematów, tym bardziej, że Lucka zaczęła naprawdę świetnie skakać :).
Samo Zakopane było wręcz zasypane śniegiem a plusowa temperatura sprawiała, że chciało się wyjść i chodzić... Poszłam więc na skocznię gdzie spotkałam a w zasadzie poznałam Anię. Sympatyczna dziewczyna z którą od razu złapałyśmy wspólny język. Udałyśmy się wspólnie do pizzeri Adamo (można tam zjeść najlepszą pizzę na świecie), oraz do kilku sklepów w poszukiwaniu jakiegoś fajnego ciuszka ;)...
Następnie wizytowałyśmy swoje pensjonaty i przed 16:00 umówiłyśmy się by wspólnie wejść na skocznię. Treningi rozpoczęły się punktualnie a ja strasznie się cieszyłam, że po tak długiej przerwie zobaczę Czechów. Oczywiście na początku porozmawiałam sobie z Borkiem (ehhh). W zagrodzie dla mediów spotkałam Socze z Zawadką. To również było spotkanie po latach...
Już wtedy uzmysłowiłam sobie jak bardzo tęskniłam za skokami, za całą atmosferą towarzyszącą konkursom.... za samym widokiem skoczków w locie, za dopingiem kibiców.... Ah ja po prostu to kocham....
Jest jeszcze jedna rzecz dla której warto było jechać do Zako a mianowicie uśmiech Andreasa Koflera - Bezcenny :)
Po treningach i kwalifikacjach sałatka w dziwacznej góralskiej knajpie... (gdzie mozzarella nie jest mozzarellą ehh.... ale był tata Kofika :)), a następnie oczywiście impreza w MO ha ha ha to miejsce zawsze pozytywnie mnie nastrajało :D....
Wytańczyłam się, wyszalałam ale przeprowadziłam również kilka poważnych rozmów. Hmm najprawdopodobniej wydoroślałam.
Nawiązując do czwartkowej imprezy chciałam zdementować fakt opisany przez pewną Pania, że PST bawił się z Nią i Jej koleżanką na parkiecie.... prawda była trochę inna podobna do tej określającej Jej umiejętności mówienia po czesku. Dziwi mnie fakt iż niektórzy ludzie tak strasznie ubarwiają swoje przeżycia.
Druga część niebawem....
Mějte se hezky...
Anči