10 października 2009

Ahojky!!!
Przyszedł czas na streszczenie najważniejszego wydarzenia z mojego pobytu w Czechach. Mowa oczywiście o MČR seniorów… jak wspominałam wczoraj, po zakończeniu zmagań juniorów na skoczni zaczęli pojawiać się już doświadczeni (nie lubię tego słowa, ale w skokach jest ono bardzo często stosowane) czescy skoczkowie. Ku mojej ogromnej radości, wszyscy bez wyjątku przywitali się ze mną z wielkim uśmiechem na twarzach:)))). Hahaha nawet Daniel Švec
, który znając mnie udawał, że mnie nie zna :D tym razem podszedł, ba a nawet zapytał jak się mam hahaha jestem ciekawa co to się stało?! :D… Ja jednak i tak człowieka nie lubię i nic tego nie zmieni (główny powód F.V)…
Pierwszy przyjechał Koudy, a  po nim Jandys. Nie wiem czemu ale Kuba od samego początku strasznie mnie cieszył… hahaha czym to było spowodowane nie mam pojęcia ale dobrze, że nie zapytał o „Krówki” :D. W następnym samochodzie przyjechali moi ulubieni skoczkowie: Borek, Honza i Ciklus:)))) ni i mniej ulubiony Hlavka… zaraz po nich kombinatorzy norwescy na czele z Mirkiem. Jak miło było zobaczyć i pogadać z Mirou uhu.
Zawsze jak go widzę jakoś szybciej bije mi serducho :P nie wnikam czemu ale to super uczucie :)))). Mirku dzięki (ty wiesz za co:*).



Jakby tego było mało, w Libercu był także mój super kamarad z Banskiej Bystrici Tomas Zmoray…nie widziałam się z nim od LGP w Zakopanem, także oboje byliśmy happy, że udało nam się spotkać w Libercu. Niewątpliwie skorzystam z jego zaproszenia i niedługo wybiorę się do najfajniejszego miasta na Słowacji.

Obiecał mi, że nauczy mnie malować graffiti (zawsze chciałam się tego nauczyć) i zabierze na koncert hip-hopowy swoich kolegów :))). Hip hopu nigdy nie słuchałam ale Zmordy wysłał mi kilka kawałków i muszę przyznać, że ci jego koledzy są fenomenalni.



Hehehe trochę nadmiar wrażeń i emocji,  już sama nie wiedziałam z kim mam rozmawiać, miłe było to, że każdy ze znajomych znalazł dla mnie chwilkę i to dość długą :)).
Trybuny tradycyjnie jak zawsze świeciły pustkami, pojawiło się tylko paru znajomych i członkowie rodzin zawodników. Jeśli chodzi o osoby fotografujące, to przyjechały trzy Niemki (którym najwyraźniej się nudziło), 3 Czeszki no i ja :D.

Nadal nie rozumiem tego braku zainteresowania skokami narciarskimi w Czechach, przecież jest to swoiście ciekawy sport a czescy skoczkowie są sympatyczni i niektórzy prezentują naprawdę całkiem dobrą formę. Myślałam, że w takim mieście jak Liberec, gdzie znajdują się przecież skocznie egzystują jacyś kibice tego sportu. No ale niestety od lat nic się nie zmienia… i chyba już nawet sukces na miarę tego Kuby Jandy z 2006 roku nic nie pomoże.


Najwięcej czasu spędziłam z Borkiem (powtarzam, że po prostu go uwielbiam), razem powspominaliśmy sobie wspaniałą Wisłę, obgadaliśmy heyę geyę :D… i jej wesołe koleżanki, które prześladują biedaka na facebooku i kilku innych stronkach. Skomentowaliśmy wszystkie najnowsze wydarzenia w Czechach i na świecie. Zastanawialiśmy się, co się dzieje z czeską piłką nożna, jakie filmy warto teraz zobaczyć i czy Michael Jackson żyje. Podczas tych wnikliwych analiz Borek stwierdził: „Anio, ty už jsi Češka, ty už jsi naša” hehe dzięki Borku za te piękne słowa, ale oczywiście masz rację :D. Urocze było również to jak opowiadał coś o Polsce, rozpędzał się i mówił „u was” po chwili jednak, poprawiał się mówiąc„u nich” heheh.



Borek to wspaniały człowiek pełny wewnętrznego ciepła, umiejący zachować się w każdej sytuacji i miejący dużo do powiedzenia na każdy temat. Myślę, że to są główne powody tego, że tak świetnie się dogadujemy. Potrafimy rozmawiać właściwie bez przerwy. Często wspominam piwo – wino z Wisły gdzie wręcz nie mogliśmy się nagadać, a buzie się nam po prostu nie zamykały :D. Jestem mu bardzo wdzięczna, ponieważ kilkakrotnie ogromnie mi pomógł. Cenie sobie i jestem szczęśliwa z tego, że nazywa mnie swoją przyjaciółką.
Zrobiłam Borkovi kilka fotek, muszę przyznać, że wyjątkowo dobrze się go fotografuje:)))), haha pozuje chłopak:))). Fotki ze skocznią to już taka nasza tradycja. Od kiedy go poznałam, zawsze wykonuje mu zdjęcia ze skoczniami w tle, czy to w Zakopanem, Harrachovie czy też Libercu. Efekty oceńcie sami, ale uśmiech super nie?! :D


Janek przez cały dzień był bardzo smutny, nie mam pojęcia, co się z nim działo. Starał się uśmiechać i z wszystkimi rozmawiać, ale z daleka widać było, że coś nie gra. Zaledwie dwa tygodnie wcześniej w Wiśle był zupełnie inny, chyba coś się stało, ale ja nie wnikałam, bo to wygląda na dość poważny problem. Domyślam się o co chodzi ale właśnie ale…. Mimo wszystko pogadaliśmy sobie i było nice:))). Dostrzegłam również coś, o czym wcześniej nie miałam pojęcia. Janek ma rewelacyjne podejście do dzieci. Na skoczni była żona kombinatora norweskiego Pavla Churavego z ich maleńkim synkiem i Janek tak uroczo z nim rozmawiał, nosił go na rękach ahhh widać, że naprawdę marzy już o dziecku…. Później, długo biegał sobie przy mnie i wymienialiśmy wielkie uśmiechy.. to nastroiło mnie jakoś tak pozytywnie:)))).
 

Sam konkurs był długi i mało ciekawy. W pierwszej serii Borek skoczył krótko i było jasne, że na podium nie stanie. Janek o, dziwo wręcz przeciwnie oddał bardzo dobry skok i na półmetku zajmował czwarte miejsce. Bardzo chciałam by ktoś z dwójki Matura, Sedlák zajął miejsce na podium i mocno trzymałam za nich kciuki. Pomiędzy skokami zawodników patrzyłam, co dzieje się przy budkach. No nie da się ukryć, że miałam problem na kogo skierować swój wzrok, było tam zdecydowanie zbyt wielu przystojniaków :D…mam słabość do Czechów, ale to już chyba nikogo nie dziwi :P. Moją uwagę przykuwali dwaj śliczni kombinatorzy norwescy: Petr Kutal i Aleš Vodseďálek.


Petr Kutal

Aleš Vodseďálek

Wracając do skoków niepokojąco dobrze skakali młodzi Polacy, co jakoś zbytnio mnie nie cieszyło. W końcu to Mistrzostwa Czech a nie Polski, i to Czesi mieli prezentować na swojej ziemi wysoki poziom. Nie dość, że zdeklasowali czeskich juniorów, to jeszcze w seniorach chcieli namieszać? No NIE!!!.
Druga seria to dużo lepszy skok Borka, jednak na podium to było zbyt mało. Na Janka się pogniewałam, ponieważ zepsuł drugi skok i zaprzepaścił swoje szanse na dobre miejsce. Był dopiero 6 :((((. W ogóle on miał jeden z cyklu podłych dni a to z kilku powodów, o których wiem tylko ja. Poor guy ale to jego problem.

Wygrał oczywiście Roman Koudelka, drugi był Jakub Janda a trzeci Tonda Hájek. Trochę mi się to podium nie podobało, strzeliłam focha i nie zrobiłam żadnego zdjęcia z dekoracji. Sorry no!.


Po 3 dekoracjach bo tyle właśnie było, (pogubiłam się trochę w tym jakie to właściwie były zawody „Mistrzostwa Czech”, „ Adidas Cup”, czy „Puchar miasta Liberec” ), wszyscy zaczęli opuszczać skocznie. Pożegnałam się z Honzou i pozostałymi i pojechałam do centrum. O akcji z pożegnaniem nie piszę bo chyba się trochę zniszczyłam. W momencie, gdy szłam na kolację napisał do mnie mój kolega Lukáš, który zaprosił mnie na pivoo. Oczywiście zgodziłam się, wypiliśmy trzy i pojechałam na Harcov. Tam dostałam smsa od Borka, żebym stawiła się w „Esku”, przebrałam się i poszłam. O ciekawej imprezie i wycieczce do Harrachova napiszę jutro.


Muszę jeszcze napisać, że Mistrzostwa Czech to najlepsze zawody, na jakich byłam. To w ogóle jak dla mnie te nej nej zawody. Wspaniale, że udało mi się na nie pojechać. Dziękuję wszystkim, którzy umili mi pobyt.

- Děkuju moc!!! I love Czech Ski Team <3<3<3, I love Liberec <3<3<3

Mějte se hezky.

Ančík

7 października 2009

Liberec i Mistroství České Republiky juniorů - THIS IS IT!!!

Ahoj!
Hmm, na czym to ja skończyłam, aha, więc do LIBERCA dotarłam we wtorek około godziny 16.10, szybko zaopatrzyłam się w bilet i wsiadłam do tramwaju. Na Fügnerce przesiadłam się do autobusu nr 15 i nim bezpośrednio już dostałam się na koleje TUL czy jak kto woli Harcov, hmm, tzn powiedzmy, że bezpośrednio, ponieważ od przystanku czekała mnie jeszcze około 10 minutowa droga pod górę. Niestety hotel znajduje się aż w bloku F także jest to dość daleko, zwarzywszy, że miałam bardzo ciężką torbę, którą musiałam dźwigać na ramieniu i byłam zmęczona była to trochę droga przez mękę hehehe, ale doszłam a to najważniejsze. Na miejscu popisałam się swoim jakże perfekcyjnym (haha) czeskim i dość szybko się zameldowałam:))). Przydzielono mi pokój 19B, to jeden z większych pokoi co bardzo mnie ucieszyło. Gdyby ktoś nie wiedział koleje to w Polsce akademik. Jednak bardzo by się chciało, żeby polskie akademiki wyglądały tak jak ten w LIBERCU… przypominam, że podczas Mistrzostw Świata mieszkali tam sportowcy, także wszystko zostało odnowione i spełnia kryteria trzygwiazdkowego hotelu. Dobrze znam te wszystkie bloki, pokoje i całą okolicę właśnie z MŚ, spędziłam tam przecież prawie 3 tygodnie. Po podstawowym ogarnięciu się (prysznic, herbata itd.) udałam się jeszcze do mojego ukochanego „Eska” (restauracja i discoteka w jednym) gdzie zamówiłam najlepszą pod słońcem pizze serową <3 oraz piwo. Ostatnio posmakował mi „Gambrinus”, może, dlatego, że „Budweiser” jest już w Polsce a „Gambrinus” oficjalnie jeszcze nie. Zjadłam i wróciłam do pokoju, umyłam głowę, włączyłam Michaela i poszłam spać, byłam po tej podróży i Pradze tak wykończona, że bez problemu przespałam 12 godzin.
W środę obudziłam się około godziny 7.00 nie musiałam się nigdzie spieszyć, ponieważ seria próbna MČR juniorów rozpoczynała się dopiero o godzinie 14.00, ale bardzo chciałam pojechać jeszcze do centrum no i na jakieś zakupy. LIBEREC nic się nie zmienił dalej jest tak samo pięknym miastem, jakim było wcześniej. Po prostu je uwielbiam, samo chodzenie po ulicach sprawia mi tak wielką radość i jestem taka szczęśliwa, że aż ciężko to opisać słowami. Niewątpliwie jest to moje miejsce na ziemi i chyba jednak w przyszłym roku to tam wybiorę się na studia.






Przeszłam cały rynek wszystkie moje ukochane sklepy: „Kenvelo”, „Lifestyle Sports”, „Alpina Pro” itd…kupiłam sobie fajną koszulkę „Nike” i udałam się na obiad. Wybrałam chińską restauracje o pięknie brzmiącej nazwie „PANDA” hahaha mam ostatnio małą obsesje na punkcie tego zwierzątka :D, a wszystko zaczęło się w Wiśle :D. Osoby zorientowane wiedzą o co chodzi :D…


Restauracja ta znajduje się w Nákupní galeri „Plaza”. Jeśli ktoś kiedykolwiek będzie w Libercu zachęcam do spróbowania tam nudle s kuřecím masem., coś wspaniałego.


Wychodząc zauważyłam jeszcze bardzo duży sklep z zabawkami „Dráčik”, potrzebowałam kupić kilka prezentów dla znajomych i pomyślałam, że tam na pewno znajdę coś ciekawego. Oprócz całej torby dárků kupiłam coś również dla siebie. Haha przechadzając się pomiędzy półkami natrafiłam na takiego sporego gumowego hipopotama, jest tak uroczy, że nie mogłam go nie kupić :P… postanowiłam, że będzie mi on przez jakiś czas przynosił szczęście a potem dostanie go ode mnie ktoś komu bardzo dużo zawdzięczam i kto jest dla mnie bardzo ważną osobą.

Smooth criminal :P

Mając już wszystko, co potrzebowałam udałam się na skocznie, wcześniej otrzymałam propozycję podwiezienia na samą górę, ale z niej nie skorzystałam, stwierdziłam, że dobrze mi zrobi piesza wycieczka i kontakt z przyrodą. Wyciszenie zawsze jakoś korzystnie na mnie wpływało, byłam tylko ja, muzyka Michaela i czysta niczym niezniszczona przestrzeń – rewelacja. Po jakiś 30 minutach znalazłam się na skoczni, młodzi skoczkowie zaczynali się właśnie rozgrzewać. Już na początku spotkałam dwóch osobników, którzy sprawili, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Mowa o Milošu Kadlecu i Hubercie Bláha, ja ich po prostu uwielbiam, są bardzo sympatyczni i pozytywni. W ogóle MČR to fantastyczne zawody dla kogoś kto tak bardzo jak ja kocha czeski team a to dlatego, że ma się szansę spotkać tam wszystkich czeskich skoczków i kombinatorów norweskich, zarówno tych młodych jak i tych starszych.


Pierwszy konkurs, jaki tego dnia odbył się na skoczni były to zmagania dziewcząt. Kibicowałam mojej koleżance Lucie Míkovej. Trzymałam za nią kciuki tym bardziej, że były to jej pierwsze skoki po poważnej kontuzji, jaką odniosła na Mistrzostwach Świata właśnie na obiekcie w Libercu. Jej skoki niestety nie były rewelacyjne, ale to dopiero początek i jestem pewna, że już niedługo będzie lepiej. Wierze w nią, bo dziewczyna ma ogromny potencjał i dobre nastawienie do tego wszystkiego.
Wyniki nie są istotne, ważne, że potrafiła się pozbierać po tak groźnej kontuzji, wiem, o czym mówię, ponieważ miałam ten sam problem z nogą, co ona różnica jest taka, że ja już do uprawiana sportu nie wróciłam ona natomiast tak. Po konkursie porozmawiałyśmy sobie. Trochę się nie widziałyśmy, dlatego tematów było sporo.

Bardzo się cieszyłam, że spotkałam: Luckę, Jirke Mazocha, Davida Rippera, Martina Plhala, Lukasa Samohyla itd.…

Jiří Mazoch - (fotka specjalnie dla Krocze :P)

David Ripper - TJ Frenštát pod Radhoštěm

Martin Plhal - Nové Město na Moravě

Lukáš Samohýl - LSK Lomnice nad Popelkou

Ci ludzie są tacy fajni i tacy pozytywni widać jak ogromną frajdę sprawia im skakanie, super jest widzieć w ich oczach taką pasję i miłość:))). Same zawody bardzo szybko się skończyły a ja mało, co je śledziłam, gdyż biegałam z aparatem robiąc fotki:)))). Zdjęć mam sporo i muszę przyznać, że są całkiem ładne.

W przerwie pomiędzy seriami przeprowadziłam długą konwersację z Hugo… nie będę ukrywała, że go uwielbiam :P. Szkoda, że jest taki młody (hehehe) niewątpliwie stał się on moim ulubionym skoczkiem, a jego uśmiech jest po prostu nieziemski. Przypomniało mi się jak na KP w Zakopanem razem z Ewą robiłyśmy mu zdjęcia hahah był taki zawstydzony :D, ahh te akcje zapamiętam do końca zycia.


Hubert Bláha - LSK Lomnice nad Popelkou

Po zakończeniu konkursu, większość młodych skoczków zebrała rzeczy i pojechała do domu. Niektórzy jednak zdecydowali się startować w zawodach seniorskich na dużym obiekcie.  W tym czasie do arealu zaczęli się zjeżdżać wszyscy znajomi.. na czele z trenerem Davidem Jiroutkiem :P, i całą kadrą A i B skoczków :D…
Do konkursu zgłoszono oprócz całej grupy Czechów również kilku skoczków polskiej kadry B, całą podstawową reprezentacje Kazachstanu, kadrę B Rosji i skoczków Słowackich.
 Zapomniałabym, że startował również (ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu) Słoweniec - Jernej Damjan.

O zmaganiach seniorów jednak w kolejnym poście.

Miloš Kadlec & Honza Kozák - :D

Muszę jeszcze wspomnieć, że w zasadzie przez cały czas pobyt na skoczni umilali mi dwaj młodzi skoczkowie z Nového Města na Moravě - Miloš Kadlec i Honza Kozák ależ z nimi był ubaw hahaha. Tym chłopakom nigdy uśmiech nie schodzi ztwarzy… a różowa koszulka Mošo po prostu mnie zniszczyła :D… Podsumowując było fun :D… dzięki chłopaki:)))

Jutro Mistroství České Republiky seniorů.

Ančík

4 października 2009

Praga/Praha jednak mnie urzekła :)

Ahoj!
Od wczoraj jestem już w Warszawie. Ahh te 3 dni w Czechach były naprawdę szalone. Sama się podziwiam, ze w zaledwie 72 godziny zdążyłam zrobić tyle rzeczy. Pomijam fakt, że przyjechałam kontuzjowana. Prawa stopa strasznie mnie boli i nie mogę chodzić, ale na prawdę warto było. Od samego początku było cudownie <3.

Zacznijmy od wtorku.
Po 8 godzinach spędzonych w autobusie linii „Eurolines” dotarłam do stolicy Czech – Pragi. Byłam trochę zmęczona, ale bardzo szczęśliwa, że ponownie przyjechałam do mojego ukochanego kraju. Sama podróż przebiegła bardzo spokojnie, autobus nie był pełny, dlatego mogłam swobodnie się położyć i trochę się zdrzemnąć. Całą drogę słuchałam Michaela i czułam się wspaniale. Wysadzono nas na jednym z praskich dworców autobusowych tz: UAN Florenc. W odróżnieniu od polskich dworców ten jest bardzo czysty i nowoczesny, aż przyjemnie sobie na nim posiedzieć. Szkoda, że nie zrobiłam fotki, ale jakoś na to nie wpadłam. Nadrobię następnym razem:))).
Uważam, że Polska powinna brać z Czechów przykład, oni zawsze wiedzą jak dobrze gospodarować pieniędzmi. Zwróćmy uwagę np. na drogi czy też budynki użytku publicznego (biblioteki, teatry, kina itd.) wszystko w rewelacyjnym stanie. Z dworca udałam się do metra… to chyba jedyna rzecz, która jakoś w „naszej” republice nie zbyt mi się podoba. Porównując z warszawskim metrem, praskie jest brudne, zawiłe i stare, ale do tego da się przyzwyczaić. Wsiadłam do lini B i pojechałam na Václavské náměstí, gdzie umówiłam się z moją super koleżanką Petrą. Najpierw zajrzałyśmy do Mc Donaldsa na kawę. Kawa była mi bardzo potrzebna jako, że byłam trochę die :D…Zastanawiając się co będziemy robić mając do dyspozycji kilka godzin stwierdziłyśmy, że pójdziemy na spacer by zobaczyć najciekawsze miejsca w Pradze. Przechodząc ulicą Vodičkovou wstąpiłyśmy jeszcze do fantastycznej bageterii, gdzie zjadłyśmy świetne serowe kanapki:))). Dawno nie jadłam tak dobrej kanapki.


                                     






Praskie stare miasto nigdy wcześniej mnie nie zachwycało, ba cała Praga jakoś do mnie nie przemawiała. Tym razem jednak stało się coś dziwnego. Po prostu nie wiem jak to możliwe, ale zaczęłam się odnajdować w tym mieście, wszystko zaczęło mi się strasznie podobać. Obudziła się we mnie dość spora fascynacja, nawet zamki, i zabytki, które zawsze kojarzyły mi się ze znienawidzoną Warszawą przybrały inny obraz. Chyba prawdziwe jest stwierdzenie, że prędzej czy później zakochasz się wPradze. Tak, tak nie chcę tego mówić, ale takie są fakty. Zakochałam się i to chyba bardzo. Piękne, zawiłe uliczki ahhh strasznie za nimi tęsknię i zrobię wszystko, żeby jak najszybciej ponownie tam wrócić. Jeszcze raz przemyślę, opcję studiowania wymarzonego dziennikarstwa w Pradze, na to mam jednak jeszcze cały rok:).
Błędnie zestawiałam Pragę z Warszawą to dwa zupełnie inne miasta…Praga to wycieczka do historii, oderwanie się od realiów 21 wieku. Pewnie, właśnie, dlatego tylu ludzi z różnych krajów tam przyjeżdża.. Hiszpanie, Niemcy, Polacy, Portugalczycy itd., itp.







Zdecydowałyśmy z Petrą, że udamy się jeszcze do kina. Petra jest kinomaniaczką, uwielbia oglądać filmy i ma sporą wiedzę na ten temat. Nie protestowałam, mój warunek był tylko jeden, że musimy iść na czeski film. Przejrzałyśmy repertuar, ale w godzinach popołudniowych grany był tylko jeden czeski film: „Protektor”. Film strasznie dziwny, i muszę przyznać, że trochę mnie zmasakrował i zdezorientował. Strasznie podobała mi się natomiast muzyka. Była taka rytmiczna, momentami było zabawnie, ale cała fabuła była dość ciężka i tragiczna. Opowiadała historie człowieka radiowca, który ukrywał swoją żydowską żonę - aktorkę w czasach okupacji niemieckiej, dodatkowo wielokrotnie musiał kłamać, i słowem zdradzać swój kraj. Na końcu jednak zmienia się i zaczyna doceniać Czechosłowację i zacięcie jej broni. Jednym słowem historia, ale dobrze nauczyłam się kilku nowych słów.
Po zakończeniu projekcji metrem udałyśmy się już na Černý Most, skąd odjeżdżał autobus „Student agency” do Liberca. Woow żółty autobus „Student agency” to coś wspaniałego, jeszcze nigdy nie jechałam takim ekskluziwem. Nie dość, że bilet kosztował mnie tylko 65 kc to na dodatek, mieliśmy pilotkę. Podczas jazdy, która trwała zaledwie godzinę i pięć minut, zaproponowano pasażerom gorące napoje (mieliśmy do wyboru: kawę, herbatę, herbatę owocową, lub gorącą czekoladę), prasę ( do wyboru 15 najpopularniejszych czeskich czasopism, obejmujących każdą dziedzinę, od polityki, muzyki po sport) oraz słuchawki, które pozwalały posłuchać muzyki (do wyboru czeska, zagraniczna, klasyczna). Na 6 ekranach wyświetlano także film… hehe no i to mi się podobało.

O Libercu jutro :)))).

Mějte se hezky, dobrou noc

Ančík