Ahojky!!!
Przyszedł czas na streszczenie najważniejszego wydarzenia z mojego pobytu w Czechach. Mowa oczywiście o MČR seniorów… jak wspominałam wczoraj, po zakończeniu zmagań juniorów na skoczni zaczęli pojawiać się już doświadczeni (nie lubię tego słowa, ale w skokach jest ono bardzo często stosowane) czescy skoczkowie. Ku mojej ogromnej radości, wszyscy bez wyjątku przywitali się ze mną z wielkim uśmiechem na twarzach:)))). Hahaha nawet Daniel Švec
, który znając mnie udawał, że mnie nie zna :D tym razem podszedł, ba a nawet zapytał jak się mam hahaha jestem ciekawa co to się stało?! :D… Ja jednak i tak człowieka nie lubię i nic tego nie zmieni (główny powód F.V)…
Pierwszy przyjechał Koudy, a po nim Jandys. Nie wiem czemu ale Kuba od samego początku strasznie mnie cieszył… hahaha czym to było spowodowane nie mam pojęcia ale dobrze, że nie zapytał o „Krówki” :D. W następnym samochodzie przyjechali moi ulubieni skoczkowie: Borek, Honza i Ciklus:)))) ni i mniej ulubiony Hlavka… zaraz po nich kombinatorzy norwescy na czele z Mirkiem. Jak miło było zobaczyć i pogadać z Mirou uhu.
Pierwszy przyjechał Koudy, a po nim Jandys. Nie wiem czemu ale Kuba od samego początku strasznie mnie cieszył… hahaha czym to było spowodowane nie mam pojęcia ale dobrze, że nie zapytał o „Krówki” :D. W następnym samochodzie przyjechali moi ulubieni skoczkowie: Borek, Honza i Ciklus:)))) ni i mniej ulubiony Hlavka… zaraz po nich kombinatorzy norwescy na czele z Mirkiem. Jak miło było zobaczyć i pogadać z Mirou uhu.
Zawsze jak go widzę jakoś szybciej bije mi serducho :P nie wnikam czemu ale to super uczucie :)))). Mirku dzięki (ty wiesz za co:*).
Jakby tego było mało, w Libercu był także mój super kamarad z Banskiej Bystrici Tomas Zmoray…nie widziałam się z nim od LGP w Zakopanem, także oboje byliśmy happy, że udało nam się spotkać w Libercu. Niewątpliwie skorzystam z jego zaproszenia i niedługo wybiorę się do najfajniejszego miasta na Słowacji.
Obiecał mi, że nauczy mnie malować graffiti (zawsze chciałam się tego nauczyć) i zabierze na koncert hip-hopowy swoich kolegów :))). Hip hopu nigdy nie słuchałam ale Zmordy wysłał mi kilka kawałków i muszę przyznać, że ci jego koledzy są fenomenalni.
Hehehe trochę nadmiar wrażeń i emocji, już sama nie wiedziałam z kim mam rozmawiać, miłe było to, że każdy ze znajomych znalazł dla mnie chwilkę i to dość długą :)).
Trybuny tradycyjnie jak zawsze świeciły pustkami, pojawiło się tylko paru znajomych i członkowie rodzin zawodników. Jeśli chodzi o osoby fotografujące, to przyjechały trzy Niemki (którym najwyraźniej się nudziło), 3 Czeszki no i ja :D.
Nadal nie rozumiem tego braku zainteresowania skokami narciarskimi w Czechach, przecież jest to swoiście ciekawy sport a czescy skoczkowie są sympatyczni i niektórzy prezentują naprawdę całkiem dobrą formę. Myślałam, że w takim mieście jak Liberec, gdzie znajdują się przecież skocznie egzystują jacyś kibice tego sportu. No ale niestety od lat nic się nie zmienia… i chyba już nawet sukces na miarę tego Kuby Jandy z 2006 roku nic nie pomoże.
Najwięcej czasu spędziłam z Borkiem (powtarzam, że po prostu go uwielbiam), razem powspominaliśmy sobie wspaniałą Wisłę, obgadaliśmy heyę geyę :D… i jej wesołe koleżanki, które prześladują biedaka na facebooku i kilku innych stronkach. Skomentowaliśmy wszystkie najnowsze wydarzenia w Czechach i na świecie. Zastanawialiśmy się, co się dzieje z czeską piłką nożna, jakie filmy warto teraz zobaczyć i czy Michael Jackson żyje. Podczas tych wnikliwych analiz Borek stwierdził: „Anio, ty už jsi Češka, ty už jsi naša” hehe dzięki Borku za te piękne słowa, ale oczywiście masz rację :D. Urocze było również to jak opowiadał coś o Polsce, rozpędzał się i mówił „u was” po chwili jednak, poprawiał się mówiąc„u nich” heheh.
Borek to wspaniały człowiek pełny wewnętrznego ciepła, umiejący zachować się w każdej sytuacji i miejący dużo do powiedzenia na każdy temat. Myślę, że to są główne powody tego, że tak świetnie się dogadujemy. Potrafimy rozmawiać właściwie bez przerwy. Często wspominam piwo – wino z Wisły gdzie wręcz nie mogliśmy się nagadać, a buzie się nam po prostu nie zamykały :D. Jestem mu bardzo wdzięczna, ponieważ kilkakrotnie ogromnie mi pomógł. Cenie sobie i jestem szczęśliwa z tego, że nazywa mnie swoją przyjaciółką.
Zrobiłam Borkovi kilka fotek, muszę przyznać, że wyjątkowo dobrze się go fotografuje:)))), haha pozuje chłopak:))). Fotki ze skocznią to już taka nasza tradycja. Od kiedy go poznałam, zawsze wykonuje mu zdjęcia ze skoczniami w tle, czy to w Zakopanem, Harrachovie czy też Libercu. Efekty oceńcie sami, ale uśmiech super nie?! :D
Janek przez cały dzień był bardzo smutny, nie mam pojęcia, co się z nim działo. Starał się uśmiechać i z wszystkimi rozmawiać, ale z daleka widać było, że coś nie gra. Zaledwie dwa tygodnie wcześniej w Wiśle był zupełnie inny, chyba coś się stało, ale ja nie wnikałam, bo to wygląda na dość poważny problem. Domyślam się o co chodzi ale właśnie ale…. Mimo wszystko pogadaliśmy sobie i było nice:))). Dostrzegłam również coś, o czym wcześniej nie miałam pojęcia. Janek ma rewelacyjne podejście do dzieci. Na skoczni była żona kombinatora norweskiego Pavla Churavego z ich maleńkim synkiem i Janek tak uroczo z nim rozmawiał, nosił go na rękach ahhh widać, że naprawdę marzy już o dziecku…. Później, długo biegał sobie przy mnie i wymienialiśmy wielkie uśmiechy.. to nastroiło mnie jakoś tak pozytywnie:)))).
Sam konkurs był długi i mało ciekawy. W pierwszej serii Borek skoczył krótko i było jasne, że na podium nie stanie. Janek o, dziwo wręcz przeciwnie oddał bardzo dobry skok i na półmetku zajmował czwarte miejsce. Bardzo chciałam by ktoś z dwójki Matura, Sedlák zajął miejsce na podium i mocno trzymałam za nich kciuki. Pomiędzy skokami zawodników patrzyłam, co dzieje się przy budkach. No nie da się ukryć, że miałam problem na kogo skierować swój wzrok, było tam zdecydowanie zbyt wielu przystojniaków :D…mam słabość do Czechów, ale to już chyba nikogo nie dziwi :P. Moją uwagę przykuwali dwaj śliczni kombinatorzy norwescy: Petr Kutal i Aleš Vodseďálek.
Petr Kutal
Aleš Vodseďálek
Wracając do skoków niepokojąco dobrze skakali młodzi Polacy, co jakoś zbytnio mnie nie cieszyło. W końcu to Mistrzostwa Czech a nie Polski, i to Czesi mieli prezentować na swojej ziemi wysoki poziom. Nie dość, że zdeklasowali czeskich juniorów, to jeszcze w seniorach chcieli namieszać? No NIE!!!.
Druga seria to dużo lepszy skok Borka, jednak na podium to było zbyt mało. Na Janka się pogniewałam, ponieważ zepsuł drugi skok i zaprzepaścił swoje szanse na dobre miejsce. Był dopiero 6 :((((. W ogóle on miał jeden z cyklu podłych dni a to z kilku powodów, o których wiem tylko ja. Poor guy ale to jego problem.
Wygrał oczywiście Roman Koudelka, drugi był Jakub Janda a trzeci Tonda Hájek. Trochę mi się to podium nie podobało, strzeliłam focha i nie zrobiłam żadnego zdjęcia z dekoracji. Sorry no!.
Po 3 dekoracjach bo tyle właśnie było, (pogubiłam się trochę w tym jakie to właściwie były zawody „Mistrzostwa Czech”, „ Adidas Cup”, czy „Puchar miasta Liberec” ), wszyscy zaczęli opuszczać skocznie. Pożegnałam się z Honzou i pozostałymi i pojechałam do centrum. O akcji z pożegnaniem nie piszę bo chyba się trochę zniszczyłam. W momencie, gdy szłam na kolację napisał do mnie mój kolega Lukáš, który zaprosił mnie na pivoo. Oczywiście zgodziłam się, wypiliśmy trzy i pojechałam na Harcov. Tam dostałam smsa od Borka, żebym stawiła się w „Esku”, przebrałam się i poszłam. O ciekawej imprezie i wycieczce do Harrachova napiszę jutro.
Muszę jeszcze napisać, że Mistrzostwa Czech to najlepsze zawody, na jakich byłam. To w ogóle jak dla mnie te nej nej zawody. Wspaniale, że udało mi się na nie pojechać. Dziękuję wszystkim, którzy umili mi pobyt.
- Děkuju moc!!! I love Czech Ski Team <3<3<3, I love Liberec <3<3<3
Mějte se hezky.
Ančík