Ahoj,
Ehh ostatnio jestem strasznie zabiegana, i na to, co przyjemne po prostu brakuje mi czasu:(((. Nie mogę doczekać się już weekendu, cały mam wolny także najprawdopodobniej wypocznę.
Praca daje mi ostro popalić, moją psychikę tresuje jedna pani non stop opowiadając mi o swoich problemach, aż normalnie czasem mam lęki. Z całych sił staram się ją zrozumieć, ale chyba mi nie idzie.
Do Warszawy zawitała zima, z tego, co mówią znajomi do całej Polski zawitała zima, ba do całej Europy. W Czechach też śnieży i to dość poważnie… Powiem szczerze, że po raz pierwszy w swoim życiu spotykam się z atakiem zimy w środku października. Woow cóż za anomalie. Ancik wyciągnął z szafy czapkę, i rękawiczki.. haha nareszcie może też nosić swoją piękną niebieską, czeską kurtkę i nie wygląda w niej głupio:))).
Uwielbiam zimę, ale chyba nie chcę, żeby przychodziła tak wcześnie… zawsze dla mnie zima rozpoczynała się na początku listopada, a z tego, co się orientuję do 1.11 pozostało jeszcze kilkanaście dni.
Hmm w poniedziałek światło dzienne ujrzała „nowa” piosenka Michaela Jacksona pod nurtującym tytułem „This is it”. Od momentu, gdy dowiedziałam się, że to właśnie 12.10 na oficjalnej stronie MJ zostanie opublikowana zupełnie nowa piosenka, promująca płytę i film o tym samym tytule „This is it” byłam bardzo szczęśliwa i skreślałam dni w kalendarzu. W nocy z niedzieli na poniedziałek nie mogłam spać byłam tak podekscytowana i ciekawa zarówno tekstu jak i melodii. Gdy tylko się obudziłam nerwowo włączyłam komputer, w wyszukiwarkę wpisałam adres: www.michaeljackson.com, kilka dni wcześniej na youtube ukazał się już 40- sekundowy fragment piosenki, jednak wtedy miałam nadzieje, że to jakiś żart i to, co znajdę na stronie MJ będzie czymś zupełnie innym. Niestety jednak był to ten sam kawałek… piosenka bardzo przeciętna w dość kiepskiej jakości. Już po 3 krotnym przesłuchaniu znałam całą melodię na pamięć i potrafiłam ją zanucić…, dodatkowo miałam wrażenie jakbym ją już gdzieś wcześniej słyszała. Będąc w pracy intensywnie myślałam nad tym jak taki geniusz jak Michael mógł stworzyć taką nieskomplikowaną piosenkę bez żadnego sensu i przesłania. Po powrocie do domu razem z koleżanką przeanalizowałyśmy wnikliwie tekst i tu kolejny cios żadnych wniosków, brak sensu….ta piosenka nic nie mówi, jest takim swoistym masłem maślanym… songiem o niczym. Odniosłyśmy wrażenie, że MJ sam nie wie, o czym śpiewa i dlaczego właściwie to śpiewa. W nocy (wtedy myśli mi się najlepiej) przesłuchałam, „This is it” jeszcze kilka razy na moich specjalnych słuchawkach i co się okazało?, że jest to wersja demo nagrana zaledwie z wykorzystaniem jednego instrumentu - fortepianu… warto zauważyć również, że piosenka musiała zostać nagrana w latach 75-85 ponieważ głos Michaela jest zupełnie inny, w tym przypadku podobny np. do „State od shock” (1983), „Sunset driver” (1980) czy „Can’t Get outta the rain”(1981) oraz jakość dźwięku nie jest rewelacyjna. Powiedzmy sobie szczerze, ta piosenka nie była by hitem, raczej niewypałem… nie wierzę, że miała ona promować reklamowaną, jako „niesamowitą, „niezapomnianą” ostatnią trasę koncertową Michaela „This is it’ po prostu nie wierzę. Impossible, przypomnijmy sobie jakie fantastyczne piosenki promowały poprzednie trasy Michaela „Bad”, „Dangerouse”czy „History” chyba nie muszę nic więcej pisać.
Jakby tego wszystkiego było mało we wtorek w Internecie, oraz prasie na całym świecie pojawiły się informacje, że piosenka „This is it” jest stara (szacuje się, że mogła zostać napisana 26 lat temu) i tu jeszcze niespodzianka Michael nie napisał jej sam :P… podobno większość tekstu napisał Paul Anka. Osobiście bardzo się ucieszyłam, wiedziałam, że Król nie napisał takiego badziewia :)))) . Rozdrażniło mnie natomiast to, że ten cały Anka (zapomniany, upadły gwiazdor naszych babć a nawet prababć) oskarżył Michaela o kradzież utworu i bezprawne wykorzystanie. Rodzinka Jacksonów uciszyła go płacąc mu połowę z zysków jakie zanotuje piosenka. Ehh kolejny, żałosny człowiek… by się wstydził!!!!. Nie myliłam się także, że już wcześniej mogłam słyszeć tę piosenkę, Anka i Jackson napisali ją dla jakiejś piosenkarki „Safire”, która wydała ją na jednej ze swoich płyt.
Wszystko rozumiem, ale denerwuje mnie to, że rodzina, Ortega i Sony robią z fanów Michaela debili. Wciska się nam kolejne głupoty, w które niby mamy wierzyć (film, testamenty, przesłania, płyty, pogrzeby its)… a ta akcja z tą piosenką tylko to potwierdza..hmmm wiem jedno nie kupię płyty z soundtrackiem do filmu, no way… miałam to w planach ale jednak nie, nie będę dorabiała tych durniów i oszystów. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś ukaże się prawdziwa płyta Michaela z jakimiś głębokimi i inteligentnymi tekstami.
Posłuchajcie sami „This is it”:////:
"THIS IS IT"
This is it, here I stand
I’m the light of the world, I feel grand
Got this love I can feel
And I know yes for sure it is real
And it feels as though I’ve seen your face a thousand times
And you said you really know me too yourself
And I know that you have got addicted with your eyes [?]
But you say you gonna live it for yourself
I never heard a single word about you
Falling in love wasn’t my plan
I never thught that I would be your lover
C’mon baby, just understand
This is it, I can say,
I’m the light of the world, run away
We can feel, this is real
Every time I’m in love that I feel
And I feel as though I’ve known you since 1,000 years
And you tell me that you’ve seen my face before.
And you said to me you don’t wnat me hanging round
Many times, wanna do it here before
I never heard a single word about you
Falling in love wasn’t my plan
I never thught that I would be your lover
C’mon baby, just understand
This is it, I can feel
I’m the light of the world, this is real
Feel my song, we can say
And I tell you I feel that way
And I feel as though I’ve known you for a thousand years
And you said you want some of this yourself
And you said won’t you go with me, on a while
And I know that it’s really cool myself
I never heard a single word about you
Falling in love wasn’t my plan
I never thught that I would be your lover
C’mon baby, just understand
I never heard a single word about you
Falling in love wasn’t my plan
I never thught that I would be your lover
C’mon baby, just understand
Kupiłam natomiast autobiografię Michaela Jacksona „Moonwalk”, przeczytałam ją już w języku angielskim teraz zaczęłam czytać po polsku. Jak na razie jest to bardzo ciekawa książka, wiem jednak, że nie wszystko w niej zawarto…ale jak jest napisane we wstępie: „Moonwalk mówi wiele o prawdziwym Michaelu, trzeba jednak czytać między wierszami, aby naprawdę zrozumieć, na czym mu zależało” fajnie właśnie tak zrobię, będę czytała pomiędzy wierszami. Z tego co wiem idzie mi to całkiem nieźle:)).
Uciekam czytać… zostawiam was z piosenką i tekstem.
Ančík
15 października 2009
12 października 2009
České diskotéky są złe :D/ Harrachov
hah Ahoj.
Ze skoczni szybko pojechałam do centrum na to pivko z Lukášem… było super, ale robiło się dość późno a w planach miałam jeszcze imprezkę :P, pożegnałam się zatem i pojechałam na Harcov. Tam šup šup szybciutko się przebrałam, w między czasie Borek napisał mi jeszcze smsa z potwierdzeniem, że kluci też idą do s-club, ubrałam kurtkę i wyszłam. Super, że miałam tak blisko - zaledwie 5 minut tym razem prostej drogi haha :))).Bardzo lubię s-club, mam z tego miejsca prawie same fajne wspomnienia. Trzy tygodnie codziennych wieczorków podczas Mistrzostw Świata zrobiły swoje i trwale zapisały mi się w pamięci. Hmm to naprawdę bardzo przyjemne miejsce. Gdyby ktoś nie wiedział S-club to trzy pomieszczenia. W jednym można zjeść np. świetną pizzę, napić się piva, czy obejrzeć transmisje z jakiegoś meczu.
W drugim znajduje się mała, ale bardzo przytulna discoteka, w trzecim natomiast jest dwutorowa kręgielnia. Żeby było jasne, nie ustawiałam się na imprezę ze skoczkami, po całym dniu patrzenia na nich miałam już chyba trochę dość. Początkowo umówiłam się z kilkoma osobami z Koleji (byłam tam już tyle razy, że mam dosyć sporą grupę znajomych) na pivo i zelenou. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy i było naprawdę bardzo sympatycznie:)))). Poznałam kilku fantastycznych nowych ludzi i wszyscy przenieśliśmy się do „Zanzibaru” ehh to miejsce wręcz kocham, wygląda niby niepozornie, ale to właśnie tam odbywają się najlepsze imprezy w całym Libercu. Grana jest prawie sama czeska muzyka, dlatego czuję się tam po prostu rewelacyjnie.
Niestety czescy skoczkowie również się tam przenieśli, ahh w ogóle nie wspomniałam którzy Czesi przybyli oblewać swoje „ogromne” sukcesy :P. Była tam cała grupa jak ja to nazywam pod wezwaniem Kuby Jiroutka :D tj: Antonín Hájek, Jakub Janda, Borek Sedlák, Martin Cikl wcześniej był jeszcze Honza ze swoją dziewczyną ale oni nie przepadają za spendami zwanymi disco dlatego tradycyjnie znudzeni szybko udali się do domu. Hmm nie wspomniałam jeszcze o Radku haha tak, tak on też tam był :P. W Zanziku pierwszą osobą na jaką wpadłam był uradowany Martin Cikl pozwólcie, że pewnych rzeczy nie skomentuje :D. NO COMENT!!! :P. Jednak Sajkl to Sajkl ale to co odstawił Jandys to mnie dopiero zniszczyło. Heh no tego się nie spodziewałam "Jsem pes! ale nekousám" - hahaha… cała ta sytuacja wywołała na mojej i tak uradowanej twarzy jeszcze większy uśmiech. Mam dla niego i dla siebie również jedno wielkie przesłanie – Nie pijmy alkoholu nie pijmy :D. Oprócz tego pogadałam w miarę inteligentnie z Kubą Jiroutkiem, (który zaczął później wyśpiewywać na cały głos „Ania, Ania, Ania ILY” o nie!!!), Radkiem i oczywiście Borkiem (I love this guy). No no no z Jandysem też konwersowałam ale o tym wyżej :P. Po tych inteligentnych dialogach czułam, że mam już dość. Na f-ko vrátila jsem se kolem půl třetí… sprcha a postel looool. Měla jsem 3 piva, 2x zelenou a 3x vodku s red bullem… Trochę jednak wypiłam do tego doszło zmęczenie i chyba faktycznie nie czułam się najlepiej, a przecież rano czekała mnie podróż do Jablonce – Harrachova – Szklarskiej Poręby no i Warszawy.
Hehe czeskie imprezy są złe :P, stosunkowo tani alkohol, skoczna muzyka i przyjaźni studenci lool tego powinno się Ančíkovi stanowczo zabronić :D.
Zarówno na Mistrzostwach Czech jak i na wszystkich pozostałych zawodach, na, których byłam w tym sezonie bardzo brakowało mi Františka Vaculíka … jak się okazało podczas mojej rozmowy z Borou chłopakom również go brakuje. Powodem nieobecności Fanny na MČ był obóz dzieciaków na,, którym musiał być.
I tak dobiegł końca mój pobyt w Libercu, było naprawdę fantastycznie tylko szkoda, że tak krótko… (te trzy dni minęły zbyt szybko) jeszcze raz wszystkim dziękuję:))))…
HARRACHOV
Do Harrachova dotarłam około godziny 16.30. Po krótkim spacerze (dłuższy niestety nie wchodził w grę, ponieważ nie pozwalała mi na to boląca stopa) skoczyłam na obiadokolację do najlepszej restauracji w miasteczku „U studny”. Zamówiłam smažený sýr s hranolkama i tatarkou (mniam) do tego pivo (Budweiser) ze sprite - (Radler) ahh pyszności, tak bardzo mi tego brakuje w Polsce.
O 19.30 przyjechał, po mnie bus, który zabrał mnie już do Szklarskiej Poręby. Dochodzę do wniosku, iż im krótszy jest mój pobyt w Czechach tym większa tzw depresja popowrotowa. Ciężko jest z miejsca które tak bardzo się kocha jechać w miejsce z którym ma się niezbyt wiele wspólnego. Faktycznie coraz dalej oddalam się od Polski. Wszystko w tym smutnym kraju mnie przytłacza.
Dzisiaj jednak starczy.
Dobrou noc
Ančík
"Never can say goodbye"!!!!!
Ze skoczni szybko pojechałam do centrum na to pivko z Lukášem… było super, ale robiło się dość późno a w planach miałam jeszcze imprezkę :P, pożegnałam się zatem i pojechałam na Harcov. Tam šup šup szybciutko się przebrałam, w między czasie Borek napisał mi jeszcze smsa z potwierdzeniem, że kluci też idą do s-club, ubrałam kurtkę i wyszłam. Super, że miałam tak blisko - zaledwie 5 minut tym razem prostej drogi haha :))).Bardzo lubię s-club, mam z tego miejsca prawie same fajne wspomnienia. Trzy tygodnie codziennych wieczorków podczas Mistrzostw Świata zrobiły swoje i trwale zapisały mi się w pamięci. Hmm to naprawdę bardzo przyjemne miejsce. Gdyby ktoś nie wiedział S-club to trzy pomieszczenia. W jednym można zjeść np. świetną pizzę, napić się piva, czy obejrzeć transmisje z jakiegoś meczu.
W drugim znajduje się mała, ale bardzo przytulna discoteka, w trzecim natomiast jest dwutorowa kręgielnia. Żeby było jasne, nie ustawiałam się na imprezę ze skoczkami, po całym dniu patrzenia na nich miałam już chyba trochę dość. Początkowo umówiłam się z kilkoma osobami z Koleji (byłam tam już tyle razy, że mam dosyć sporą grupę znajomych) na pivo i zelenou. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy i było naprawdę bardzo sympatycznie:)))). Poznałam kilku fantastycznych nowych ludzi i wszyscy przenieśliśmy się do „Zanzibaru” ehh to miejsce wręcz kocham, wygląda niby niepozornie, ale to właśnie tam odbywają się najlepsze imprezy w całym Libercu. Grana jest prawie sama czeska muzyka, dlatego czuję się tam po prostu rewelacyjnie.
Niestety czescy skoczkowie również się tam przenieśli, ahh w ogóle nie wspomniałam którzy Czesi przybyli oblewać swoje „ogromne” sukcesy :P. Była tam cała grupa jak ja to nazywam pod wezwaniem Kuby Jiroutka :D tj: Antonín Hájek, Jakub Janda, Borek Sedlák, Martin Cikl wcześniej był jeszcze Honza ze swoją dziewczyną ale oni nie przepadają za spendami zwanymi disco dlatego tradycyjnie znudzeni szybko udali się do domu. Hmm nie wspomniałam jeszcze o Radku haha tak, tak on też tam był :P. W Zanziku pierwszą osobą na jaką wpadłam był uradowany Martin Cikl pozwólcie, że pewnych rzeczy nie skomentuje :D. NO COMENT!!! :P. Jednak Sajkl to Sajkl ale to co odstawił Jandys to mnie dopiero zniszczyło. Heh no tego się nie spodziewałam "Jsem pes! ale nekousám" - hahaha… cała ta sytuacja wywołała na mojej i tak uradowanej twarzy jeszcze większy uśmiech. Mam dla niego i dla siebie również jedno wielkie przesłanie – Nie pijmy alkoholu nie pijmy :D. Oprócz tego pogadałam w miarę inteligentnie z Kubą Jiroutkiem, (który zaczął później wyśpiewywać na cały głos „Ania, Ania, Ania ILY” o nie!!!), Radkiem i oczywiście Borkiem (I love this guy). No no no z Jandysem też konwersowałam ale o tym wyżej :P. Po tych inteligentnych dialogach czułam, że mam już dość. Na f-ko vrátila jsem se kolem půl třetí… sprcha a postel looool. Měla jsem 3 piva, 2x zelenou a 3x vodku s red bullem… Trochę jednak wypiłam do tego doszło zmęczenie i chyba faktycznie nie czułam się najlepiej, a przecież rano czekała mnie podróż do Jablonce – Harrachova – Szklarskiej Poręby no i Warszawy.
Hehe czeskie imprezy są złe :P, stosunkowo tani alkohol, skoczna muzyka i przyjaźni studenci lool tego powinno się Ančíkovi stanowczo zabronić :D.
Zarówno na Mistrzostwach Czech jak i na wszystkich pozostałych zawodach, na, których byłam w tym sezonie bardzo brakowało mi Františka Vaculíka … jak się okazało podczas mojej rozmowy z Borou chłopakom również go brakuje. Powodem nieobecności Fanny na MČ był obóz dzieciaków na,, którym musiał być.
I tak dobiegł końca mój pobyt w Libercu, było naprawdę fantastycznie tylko szkoda, że tak krótko… (te trzy dni minęły zbyt szybko) jeszcze raz wszystkim dziękuję:))))…
HARRACHOV
Do Harrachova dotarłam około godziny 16.30. Po krótkim spacerze (dłuższy niestety nie wchodził w grę, ponieważ nie pozwalała mi na to boląca stopa) skoczyłam na obiadokolację do najlepszej restauracji w miasteczku „U studny”. Zamówiłam smažený sýr s hranolkama i tatarkou (mniam) do tego pivo (Budweiser) ze sprite - (Radler) ahh pyszności, tak bardzo mi tego brakuje w Polsce.
Z Harrachovem podobnie jak i z Libercem posiadam tylko same dobre wspomnienia, M.D, wiewiórek, popijawki itd., itp. Niewątpliwie jest to jedno z moich ulubionych miejsc w Czechach i zawsze gdy mam możliwość wpaść tam chociaż na chwilkę po prostu z niej korzystam.
O 19.30 przyjechał, po mnie bus, który zabrał mnie już do Szklarskiej Poręby. Dochodzę do wniosku, iż im krótszy jest mój pobyt w Czechach tym większa tzw depresja popowrotowa. Ciężko jest z miejsca które tak bardzo się kocha jechać w miejsce z którym ma się niezbyt wiele wspólnego. Faktycznie coraz dalej oddalam się od Polski. Wszystko w tym smutnym kraju mnie przytłacza.
Dzisiaj jednak starczy.
Dobrou noc
Ančík
"Never can say goodbye"!!!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)