1 maja 2011

Koncert One Republic

Ahoj,
jakieś półtora roku temu obiecałam sobie, że jeśli zespół One Republic przyjedzie do Polski tudzież pojawi się w którymś z sąsiednich krajów (miałam na myśli oczywiście Czechy lub Słowację:)) obowiązkowo udam się na ich koncert, bez względu na cenę biletu. Zespół ten poprzez swoją muzykę pomógł mi przetrwać kilka ciężkich momentów w życiu. Nie będę ukrywała, że piosenki takie jak "All fall down" czy słynna "Apologize" wyciągnęły mnie z niejednego psychicznego załamania.
Jak się okazało długo nie musiałam czekać na spełnienie jednego z kilku moich marzeń. Po powrocie z benefisu Adama Małysza załatwiając sobie bilety na koncert Zakopower przypadkowo natknęłam się na informację, że w klubie "Stodoła" 27. kwietnia odbędzie się koncert One Republic. Byłam trochę zaskoczona, ponieważ wcześniej nigdzie nie widziałam choćby najmniejszą wzmiankę o tym koncercie. Po dokładnym zapoznaniu się z oficjalnym terminarzem koncertów na stronie zespołu, gdzie była informacja o koncercie w Warszawie ale bez sprecyzowanego miejsca uwierzyłam i udałam się do eventimu w celu nabycia biletu. Kiedy trzymałam  go w ręku poczułam się spokojna i naprawdę szczęśliwa.
Rozpoczęło się zatem odliczanie dni.... dzięki Bogu w okresie oczekiwania było kilka ważnych wydarzeń między innymi dwudniowa konferencja czy też sesja naukowa poświęcona bliskiej mojemu sercu osobie, która od pewnego czasu wywiera wielki wpływ na moje życie. Mowa o śp. Profesorze Januszu Kurtyce. Z owych sesji wyniosłam bardzo wiele ważnych informacji potrzebnych do pracy nad moim projektem. W Krakowie spędziłam 5 fantastcznych dni za które dziękuję przede wszystkim Ewelinie:).

W końcu nadeszła upragniona środa 27.04 po pracy i obiedzie w wegetariańskiej restauracji "Green way", którą uwielbiam razem z moją koleżanką Asią pojechałyśmy do klubu "Stodoła". Jeśli chodzi o miejsce to muszę przyznać, że do tej pory nie wierzę, że taki zespół jak One Republic, który na całym świecie na swoich koncertach gromadzi setki, tysiące a może nawet i miliony ludzi gra w taiej klitce. Z całym szacunkiem dla "Stodoły" trzeba powiedzieć, że nie jest to jakiś ekskluzywny klub, który jest w stanie pomieścić choćby tysiąc osób. Kiedy weszłyśmy do środka nie było jakiegoś wielkiego tłumu. W pierwszych rzędach 14 - 15 letnie szalejące fanki. Też kiedyś taka byłam, doskonale pamiętam te stare jakże sympatyczne czasy, kiedy to wierzyłam, że świat do mnie należy, że mogę wszystko. Skrzypiąca podłoga i powoli zapełniająca się sala taki obraz początku koncertu zapamiętałam. Stanełyśmy stosunkowo blisko tak aby móc zrobić kilka zdjęć a pod stopami poczuć rytm doskonale znanych piosenek. Bardzo chciałam usłyszeć na żywo jedną z piosenek mojego życia "All fall down" oraz głośno zaśpiewać "Apologize". Jak się pózniej okazało udało się zrealizować tylko część tego marzenia tudzież założenia. Zespół nie zaśpiewał piosenki na którą tak czekałam.....:(. Na początku było dość drętwo, trzy piosenki zagrane serią i zero jakiegokolwiek kontaktu Ryana Teddera (solisty) z publicznością. Byłam zdezorientowana ale niepotrzebnie... chłopcy rozkręcali się z minuty na minutę.


Zapomniałam dodać, że koncert zaczął się z jakimś ok 30 minutowym opóźnieniem, ale czym jest takie opóźnienie w przypadku zespołu na który czeka się kilka lat. Jak udało mi się ustalić w czasie koncertu na sali zgromadzonych było ok 500 osób. W mojej głowie zrodziło się zatem pytanie, czy dla zespołu One Republic był to najmniejszy koncert świata?....
Po jakichś 15 minutach zarówno na scenie jak i wśród publiczności działy się już tylko przyjemne rzeczy. Zejścia Ryana ze sceny i bezpośredni kontakt z pierwszymi rzędami pobudził ludzi do śpiewania. Hity takie jak: "Secrets", "All the right moves", "Good life" czy oczywiście "Apologize" śpiewali wszyscy na czele ze mną :).  Nie będę ukrywać, że porządnie się wczułam :).


To są tzw momenty w życiu, których długo się nie zapomina. Bynajmniej ja tak mam :). Bardzo podoba mi się styl Ryana przede wszystkim kapelusz oraz obcisła koszulka :) hmmm. Warto jednak podkreślić również płynność w ruchach jaką posiada. To wszytko sprawia, że koncert grupy jest na prawdę czymś przyjemnym nie tylko dla ucha (oceniając Jego skalę głosu po prostu chapeau bas) ale i dla oka :)



Wydarzeniem, które zaskoczyło wszystkich było małe party jakie na scenie zafundowali sobie chłopcy i ich  menager. Jak się okazało koncert w Warszawie był ostatnim z bogatej i długiej europejskiej trasy koncertowej zespołu. Szampany, konfetti i coś co mnie trochę zniesmaczyło czipendejsi. Dokładnie czterej napakowani panowie prężący swoje ciała przed chłopakami z zespołu.... Nie wiem czy było to ustalone z członkami one republic czy była to niespodzianka od klubu Stodoła ale do mnie to nie przemawiało. Tego typu występy w ogóle mnie nie wzruszają. 
Był też miły akcent, który spowodował, że jeszcze bardziej polubiłam zespół. Grupa fanów w pierwszym rzędzie przyniosła sporą biało - czerwoną flagę. W pewnym momencie Ryan zszedł i ją zabrał. Początkowo tańczył z nią oraz przytulał się do niej następnie zawiesił flagę na bębnach perkusji. 




Koncert zakończył się jakoś po 22:00 i pomimo tego, że fani czekali zarówno na bisy jak i na podpisywanie plakatów chłopcy wybrali świętowanie. W sumie ciężko im się dziwić ale z drugiej strony niedosyt pozostał szczególnie z powodu braku piosenki "All fall down" ale przynajmniej mam motywację na wybranie się na kolejny koncert ONE REPUBLIC. 
Podsumowując jest to nadal jeden z moich ulubionych zespołów i ogromnie się cieszę, że udało mi się być na ich pierwszym koncercie w Polsce:) i posłuchać jak Ryan mówi po czesku:). Nie wiem czy faktycznie ma czeskie korzenie i czy jego rodzina pochodzi z Pragi ale Jego: prosím i dobrou noc po prostu mnie rozwaliło. Podobnie jak polskie dzięki dzięki :) :).
Asiu dzięki wielkie za miłe towarzystwo i oczekiwanie wiesz pod czym :D... Brian < Ryan< BRIAN :D.




A o to piosenka, której nie zagrali.... po powrocie do domu puściłam ją sobie i była to pełnia szczęścia :).
Zdravím


Anička