29 czerwca 2013

United Islands Prague 2013

Ahoj,
w piątek i sobotę 21 i 22 czerwca wzięłam udział w bardzo sympatycznym międzynarodowym festiwalu United Islands w Pradze. Początkowo miałam robić tam zdjęcia ale ostatecznie pomagałam przy organizacji i do tego pstrykałam fotki. Oprócz bardzo ładnej koszulki w kolorze morskim otrzymałam, jedzenie z KFC hehe, akredytację medialną umożliwającą mi wejście pod samą scenę oraz stałam się przyjaciółką festiwalu. Całkiem sympatycznie zważywszy na to, że nie jestem Czeszką.
Na festiwalu występował według mnie najlepszy polski zespół Zakopower, ale niestety nie udało mi się ich zobaczyć ponieważ w tym samym czasie robiłam wywiad z Sunshine. Hmm no cóż nie można mieć wszystkiego... Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo żałuję ponieważ zobaczyć Zako w Pradze to by było naprawdę coś.
Być może co się odwlecze to nie uciecze. Są poczynione już pewne kroki w tym kierunku aby chłopcy z Zakopower szybko do Pragi powrócili.

Piątek w parku Ladronka (bo tam odbywał się festiwal, miejsce rezerwowe w związku z powodziami)

był szaleńczy. Najpierw spotkanie z osobą zajmującą się wolontariuszami i pomocnikami. Pan delikatnie mówiąc bardzo niesympatyczny (tak, w Czechach też się zdarzają tacy ludzie :D) i nie przekazał nam w zasadzie żadnych informacji. Poznałam natomiast bardzo sympatyczną dziewczynę Klarę z którą wspólnie przechadzałyśmy się po całym parku.
Upał niemiłosierny do tego niewielu ludzi w godzinach przedpołudniowych dlatego też słuchając muzyki konwersowałyśmy sobie na ławce :). Mam nadzeję, że z Klarą pozostaniemy w kontakcie :)
Z Ladronki w zastraszająco szybkim tempie przetransportowałam się do domu (dodam, że to drugi koniec Pragi), gdzie się wykąpałam, przebrałam i spakowałam rzeczy niezbędne do wywiadu z Sunshine. Następnie pojechałam w tym samym kierunku ale odrobinę dalej.
Resztę wieczoru i kawałek nocy spędziłam na koncercie i afterze z Sunshine, ale o tym w poprzedniej notce.

Niedziela była już o wiele bardziej interesująca. Generalnie miałam zgłosić się do pracy dopiero około godziny 16:00 ale ponieważ o 11:45 grała koncert kapela, którą chciałam zobaczyć postanowiłam pojawić się dużo wcześniej. Meldując się otrzymałam zapas wody mineralnej, nową opaskę prasową i polecenie, żebym robiła zdjęcia. Wyruszyłam więc...
Zgodnie z planem o 11:45 na scenie ceske sporitelny pojawiła się czeska grupa Sunflower caravan. Jakieś dwa miesiące temu przypadkowo natrafiłam na jedną ich piosenkę. W tym czasie brali udział w  konkursie na youtube na najlepszą czeską, młodą kapelę. Przesłuchałam i bardzo mi się spodobał ich styl... znalazłam kolejne piosenki i zdecydowanie większość mi odpowiadała. 
Muzyka jaką grają to taki swoisty mix muzyki alternatywnej, popu, rock'n'rolla, power popu, i indie.
Bazują głównie na instrumentach klawiszowych co nadaje ich twórczości oryginalności. 
Przyjemne dla ucha oraz dla oka :) 





Zdecydowanie polecam SUNFLOWER CARAVAN!!!

Po koncercie przyszedł czas na obiadek. Uwielbiam jedzenie na festwalach w Czechach w odróżnieniu od Polski jest wiele rzeczy do wyboru łącznie z daniami kuchni wegetariańskiej. W miejsce KFC zaserwowałam sobie ryż z gulaszem sojowo-warzywnym mniam paluszki lizać :) do tego zimne piwko i byłam naprawdę bardzo szczęśliwa. Dzień bez piwa w Czechach jest po prostu dniem straconym. 
Następnie słysząc genialne brzmienie gitar dotarłam pod scenę CS. W momencie kiedy zobaczyłam jednego z gitarzystów stwierdziłam, że zostaję mrau. Kapela Mounth Stealth bo o niej właśnie mowa pochodzi z Luksemburga. Zaprezentowali energetyczną, inspirującą muzykę i wcale nie brakowało śpiewu...Fajnie było zetknąć się z ich twórczością... pewnie gdyby nie United Islands nigdy bym się o istnieniu takiej grupy nie dowiedziała. Ah takie festiwale mają swoje plusy :)



To co z gitarą robi chłopak na zdjęciach powyżej to po prostu MISTRZOSTWO! Dawno już żaden gitarzysta tak mnie nie zafascynował oczywiście swoimi umiejętnościami :D.


Kolejny koncert, który postanowiłam zobaczyć to koncert z lekka psychodelicznej czeskiej grupy Midi Lidi.  Hehehe kiedy myślę Midi Lidi od razu zaczynam śpiewać dziwaczny do granic możliwości song "Rad varim". He he he wokalista jest tak specyficzny, że drugiego takiego chyba jeszcze nigdzie nie spotkałam. Jego miny, ruchy, taniec ahhh. Muzyka jaką grają to zdecydowanie psycho-elektro. 
ML byli według mnie największą czeską gwiazdą tego festiwalu. Niestety jeśli chodzi o czeskie grupy rewelacji w line-upie nie było, a szkoda bo możliwości festiwalowe były naprawdę bardzo duże. 



Mimo wszystko na koncercie ML bawiłam się najlepiej... przyszło bardzo wielu ludzi a wokalista miał z nimi po prostu genialny kontakt. A ja zakręciłam się na punkcie piosenki "Rano", którą śpiewałam jeszcze kilka dni po festiwalu. 


Kiedy Midi Lidi zeszli ze sceny wróciam na Ladvi aby chwilę odpocząć i sie przebrać. O 20:00 ponownie stawiłam się na Ladronce, gdzie umówiłam się z Zuzą i Viktorem :). Pogadaliśmy sobie porządnie ponieważ był to nasz ostatni meeting przed moim wakacyjnym wypadem do Polski. Siedząc na trawie, pijąc piwo i zajadając się bramborakiem, który po majalesu w Brnie po prostu uwielbiamy słuchałyśmy muzyki Aloe Blacc'a.


Wielki, kaloryczny ale przepyszny placek ziemniaczany zwany BRAMBORAKEM :)

Celowo piszę, że słuchaliśmy ponieważ z powodu dużej ilości ludzi usiedliśmy bardzo daleko. Hmm w sumie koncert bez rewelacji... faktem jest, że wszyscy znają zaledwie jedną piosenkę tego artysty mianowicie "I need a dollar" (niestety również znajduję się w tej grupie :D) także większych emocji zdecydowanie nie było :D
Festiwal zakończył się stosunkowo wcześniej bo o godzinie 23:00 rozpoczęto sprzątanie co mnie osobiscie zaskoczyło. W parku zostało wielu ludzi, piło, bawiło się, konwersowało wypadałoby aby puścili chociaż jakąś muzykę ale niestety organizatorzy o tym nie pomyśleli. 
Udaliśmy się więc w miasto hahaha piwo, KFC i nieudane disco Roxy mega wieczór :)
Warta odnotowania jest również moja konwersacja z Viktorem o Vansach i polskich zboczonych piosenkach :D.

Bawiłam się świetnie, nie będę ukrywać, że lubię takie aktywne dni!
I hate nuda!!!

Anicka

Instagram


27 czerwca 2013

Najlepszy zdecydowanie SUNSHINE!

Ahoj,
miniony weekend był dla mnie bardzo bogaty w różnorakie wydarzenia muzyczne.
Sprytnie połączyłam ze sobą międzynarodowy festiwal United Islands (na, którym pomagałam przy organizacji a także robiłam zdjęcia), koncert grupy Sunshine oraz dzień policji na Letnanach.
Nie ukrywam, że kosztowało mnie to bardzo wiele energii ale  teraz wiem, że zdecydowanie było warto. O UI jeszcze napiszę ale najważniejszym wydarzeniem było niewątpliwie spotknie z Sunshine.


Celowo napisałam spotkanie, ponieważ taki obrót przybrały sprawy :)
Mogę zdradzić, że już niedługo rozpoczynam pracę na jednej z muzycznych stron internetowych. Z pewnością nikogo nie zdziwi fakt, że będę pisała o czeskiej muzyce... Wpadłam na pewien pomysł i jeśli uda mi się go zrealizować być może już niedługo kilka czeskich grup odniesie sukces również w Polsce, ale do tego jeszcze dość długa droga...


W związku z tym, że przygotowuję swój pierwszy duży felieton musiałam zdecydować się na wybór zespołu, który szczegółowo opiszę. Nie było to łatwe zadanie ponieważ namiętnie słucham trzech czeskich grup o których wspominałam już w nie jednym poście. Po długich przemyśleniach postawiłam na zespół, którego słucham jeśli dobrze liczę najdłużej tzn. na grupę SUNSHINE.

Ponad miesiąc temu umówiłam się na wywiad z zespołem, na podstawie którego powstanie felieton. Po długim oczekiwaniu wywiad odbył się w miniony piątek w Pradze tuż przed koncertem będącym częścia pierwszego roczniku rowerowego festiwalu BIKE BEET FEST.


Do wywiadu podeszłam bardzo profesjonalnie pracując nad pytaniami od czasu kiedy otrzymałam maila z informacją, że wywiad sie odbędzie. Zmieniałam, poprawiałam, szperałam w sumie do ostatniej chwili.
W tym miejscu wielkie dzięki dla A za pomoc w uszeregowaniu pytań :) Ostatecznie powstało 32 pytania.
W piątek kilka godzin przed koncertem zadzwoniłam do managerki zespołu, żeby upewnić się, że wywiad jest nadal aktualny. Następnie wyposażona w dyktafon i aparat wyruszyłam na drugi koniec Pragi...
Dotarłam chwilę wcześniej więc mogłam się jeszcze rozejrzeć po parku w którym odbywał się cały festiwal. Odludzie, drinki i dziwne zapachy :D tak chyba należy podsumować tę imprezę ale w tym dniu to kompletnie nie miało znaczenia.

Byłam naprawdę bardzo zestresowana ponieważ już dawno nie robiłam wywiadu z grupą, którą bardzo lubię i której namiętnie słucham. Dodatkowo nie czuję się komfortowo rozmawiając po czesku z ludzmi, którzy mnie nie znają i, którzy są jakby nie patrzeć moimi idolami. W tym przypadku mam na myśli wokalistę Kaya, którego styl odpowiada temu mojemu a Jego wskazówki muzyczne, które raz w tygodniu publikuje na swoim blogu niejednokrotnie zasugerowały mi zespoły, których akualnie słucham.
Tak czy siak lata fanynkowania mam już dawno za sobą ale niestety stres zaatakował mi brzuch,  i umiejscowił się gdzieś głęboko w żołądku...
Mimo wszystko byłam przekonana, że pytania są porządnie przygotowane i, że dam sobie radę.
Managerka zabrała mnie na backstage, gdzie przedstawiła mnie Kayovi... pierwsze co rzuciło mi się w oczy to to jak jest wysoki na scenie tego tak bardzo nie widać. Potem Jego fryzura, która jak dla mnie jest genialna... Podałam mu rękę i zaczęliśmy rozmwiać. Na początku pochwalił mój czeski (najprawdopodobniej grzecznosciowo) potem kilka pytań o to co właściwie tu robię. Ja opowiedziałam dlaczego postanowiłam napisać tekst o grupie SUNSHINE i skąd się wzięła moja fascynacja Czechami i czeską muzyką. Jak już wcześniej wspominałam profesjonalnie podchodząc do wywiadu nie spodziewałam się, żadnej swobodnej rozmowy w związku z czym zdziwienie i zdenerwowanie z minuty na minutę rosło.

Przed rozpoczęciem zadawania pytań przeprosiłam za
wszelakie błędy w wymowie i brak akcentu. Obiecałam, że będę się starała ze wszystkich sił mówić jak najlepiej :).
Muszę przyznać, że z Kayem bardzo przyjemnie się rozmawia.  Ma On dużo do powiedzenia i w zasadzie o nic nie musiałam się dopytywać. Niektóre pytania Go rozśmieszyły, inne lekko zirytowały ale na tym to przecież polega. Odpowiedział na wszystkie a wywiad trwał grubo ponad 40 min, czyli dość długo :)

Ogromnie cieszy fakt, że rysuje się spora szansa na zorganizowanie koncertu zespołu w Polsce... No nie ukrywam,że dla mnie to by było coś fantastycznego!!!
Wracając do wywiadu najbardziej zabawna była sytuacja kiedy Kay zabił komara, który nie chciał się ode mnie odczepić prześladując mnie dobre 10 minut hehe.
Po zadaniu ostatniego pytania Kay musiał biec na próbę dzwięku także pożegnał się ze mną słowami, "jeszcze się potem zobaczymy". Uff byłam strasznie szczęśliwa, że miałam to już za sobą. Emocje opadły i mogłam spokojnie zająć się tym co lubię najbardziej czyli robieniem zdjęć. Zapytałam jeszcze sympatycznej managerki gdzie mogę dreptać z aparatem. Odpowiedziała, że wszędzie... hym
Porozmawiałam  z Nią również o naszym pazdziernikowym projekcie i ewentualnym udziale grupy Sunshine w tym przedsięwzięciu. Wygląda na to, że może się to udać :).


Sam koncert oczywiście genialany, abstrahując, że nie zagrali żadnej z moich ulubionych piosenek. Nie było "Moon Rats", "Tokyo Bassline" oraz "Astrogen Nostalgia". Ahh zaczynam się przyzwyczaiać, że każda grupa na której koncert się udaje nie gra moich ulubionych piosenek :( smutne to ale cóż zrobić.

Zdjęcia robiło się przyjemnie, pomagało dobre ustawienie sceny no i to, że mogłam wejść właściwie wszędzie...niestety zawiodły trochę światła i nie mogłam złapać ostrości na basiście Tuzexie :(
Świetnie natomiast oświetlony był Kay, dlatego mogłam poszaleć fotografując Jego tatuaże oraz fryzurę.

Sunshine zdecydowanie reprezentuje światowy poziom... ale o tym wspominałam już niejednokrotnie. Świetne teksty, energetyczne brzmienie gitar sprytnie połączone z elementami elektro tworzą idealną całość. Do tego charyzmatyzny lekko surowy głos Kaya...
Po prześledzeniu wszelakich aktywności w jakie poza grupą Sunshine zaangażowany jest Kay oraz po moim wywiadzie muszę przyznać, że jest to straszliwie intrygujący człowiek. Początkowo myślałam, że jest ostry i nieprzyjemny ale szybko okazało się, że były to mylne przypuszczenia. Jest zabawny, rozmowny i strasznie sympatyczny.
Ogromnie się cieszę, że mimo błędów językowych przyjęto mnie bardzo ciepło. Mam nadzieję, że nawiążemy współpracę przy moim sportowym projekcie i, że już niedługo ponownie zobaczę grupę Sunshine na żywo. W sumie zawsze mogę wybrać się na Bounce Bounce skoro już mam zaproszenie :).
Po koncercie zgodnie z umową porozmawiałam sobie jeszcze z Kayem no i chłopcy podpisali mi moją ulubioną płytkę "MGKK Telepathy"... dobrze, że udało się ją przesłać z Polski na czas :) Kay mnie wyręczył i pozbierał mi autografy od wszystkich :) hmm i już zapomniałam o złamanym pudełku :D hehehe. Generalnie jak pisałam wcześniej nie potrafię się już zachowywać jako zafiksowana fanka ale takie pamiątki bardzo lubię :). Mój plan przyozdobienia pokoju w różne muzyczne pamiątki już niedługo może zostać zrealizowany.

Żegnając się z Kayem i z Martinou wymieniłam jeszcze kilka spostrzeżeń odnośnie tego gdzie w Polsce można byłoby zagrać koncerty i z kim nawiązać współpracę. Nie powiem jest kilka pomysłów teraz tylko należy je w ciekawy sposób przedstawić odpowiednim ludziom.
Zobaczymy jak będzie...

Największe zaskoczenie przyniosło jednak sobotnie przedpołudnie ale to już zostawie dla siebie.

Podsumowując piątkowy wieczór był naprawdę genialny.
Fajni ludzie, ciepłe przyjęcie, niesamowity koncert oraz wiele interesujących pomysłów i sugestii.


Kayi, Martino Dekuju moc!!! a doufam brzy navdenou :)
a na koniec jeszcze "Tokyo Bassline" w wersji najlepszej czyli koncertowej!



Anicka

Instagram