11 listopada 2013

Sunshine "Back To The Roots" + Niceland + Imodium

Ahoj,
kocham zbiegi okoliczności... a ostatnimi czasy zdarza mi się trafiać na nie bardzo często.
22 października udałam się na trzydniowe szkolenie do Pragi. Nie będę ukrywać, że intensywnie poszukuję pomysłu na to co w Pradze właściwie mogłabym robić. Istnieje kilka fajnych możliwości ale zważywszy na to, że i w Polsce zaczęło się dziać kilka niesamowicie interesujących rzeczy cały czas kursuję między Warszawą a Pragą i nie wiem na co tak naprawdę się zdecydować. Pocieszające jest natomiast to, że wszystko się ze sobą wiąże, że pracując nad pewnymi projektami w Wawie walczę o czeską sprawę i to dosłownie ale o tym napiszę kiedy indziej. W tym poście chciałabym się skupić na kilku niesamowitych bonusach, które w Czechach miałam możliwość ogarnąć:). Pierwszym był koncert świetnej indie - rockowej kapeli No Distance Paradise pochodzącej z Olomouca. Odbywał się On we wtorek, także zaraz po przyjeździe do Pragi, wspólnie z moją koleżanką Barou udałyśmy się do Rock Cafe. NDP są genialni a ja oprócz muzyki zachwycałam się głosem i bluzą wokalisty :).



Najbardziej zakręcona była jednak środa. O 17:00 w Bontonlandzie (coś na kształt naszego Empiku) odbywał się chrzest najnowszej płyty rockowego zespołu Imodium pt: "Valerie". Ponieważ Imodium, to zdecydowanie jeden z najlepszych czeskich zespołów oczywiście nie mogło mnie tam zabraknąć. zwłaszcza, że przygotowuję się do napisania porządnego artykułu na temat chłopaków z Broumova. Tym razem do plecka spakowałam aparat, ponieważ uznałam, że fotki mogą mi się przydać.
Sam chrzest był super, oprócz podpisywania płyt, rozmów z fanami był również mini koncert unplugged...


Bardzo żałuję, że nie mogłam zostać do końca ale podpisaną płytę posiadam więc w sumie nie mam co narzekać :). Powodem dla którego w pośpiechu wybiegałm z Bontonlandu był wywiad z Nicelandem, na który umówiłam się dwa tygodnie przed wyjazdem do Czech.  Ehh byłam niesamowicie podekscytowana, ponieważ Michal Motycka to jeden z tych artystów, których szanuję najbardziej i w którego twórczości jestem wręcz zakochana. Do wywiadu pieczałowicie się przygotowałam układając 38 wnikliwych pytań. Wychodzę z założenia, że jak już coś robić, to robić to dobrze... Wywiad miał się odbyć o godzinie 18:00 w muzycznym klubie Roxy. Z Michalem umówiliśmy się pod wejściem... kiedy dotarałam pod wskazany adres charyzmatyczny artysta już na mnie czekał. Wywiad był niesamowicie miły a sam przepytywany naprawdę przsympatyczny. Cieszę się, że stworzyłam kilka pytań, których jeszcze nigdy nikt mu nie zadał. Chyba zaczyna to być moim znakiem rozpoznawczym... Przesłuchując nagranie z wywiadu i przygotowując z niego relację odnoszę wrażenie jakby rozmawiała ze sobą dwójka dobrych kumpli. Po wyłączeniu dyktafonu pogadaliśmy sobie jeszcze na wiele tematów i pojawił się pomysł wspólnego projektu... ale nad scenariuszem trzeba jeszcze popracować. Hmm kolejna osoba z czeskiej sceny muzycznej, która wywarła na mnie bardzo świetne wrażenie.

A propos Nicelanda polecam serdecznie przesłuchać... genialny głos i wielki talent autorski.



Kwintesencją tego bogatego w emocje dnia były jednak premiera dokumentu oraz koncert mojej ukochanej czeskiej grupy SUNSHINE :).
A propos grupy, jeśli ktoś jeszcze o niej ode mnie nie słyszał, co jest chyba niemożliwe bo od kilkunastu miesięcy mówię o niej non stop :D serdecznie polecam artykuł, który popełniłam kilka tygodni temu:

http://alternation.pl/sunshine_-_indie_rock_prosto_z_czech,id,1262,artykuly.html 

Tak się składa, że to na co czekałam od kilku miesięcy odbywało się w Pradze dokładnie 23.10 cudownie, po prostu cudownie :) Zatem stało się oczywistym, że wezmę udział w tym ważnym dla każdego fana wydarzeniu :) Kogo jak kogo ale największej polskiej wielbicielki Suns nie mogło tam zabraknąć hehe.



Lucerna Music Bar to w Pradze miejsce wręcz kultowe. Odbywają się tam praktycznie wszystkie, najważniejsze koncerty... tak czy siak piwo za 45 kc oraz cola za 39 kc to istna przesada... Dobrze, że mam ocenić Sunshine, dokument: "Back To The Roots" i oczywiście koncert a w tym przypadku było już zdecydowanie lepiej. 
Emisja dokumentu miała nastąpić o godzinie 21:00 niestety jednak opóźniła się o ok. 40 min... Zważywszy na to, że trzeba było stać zgromadzeni ludzie nie byli zachwyceni. Jak się później okazało dokument do ostatnich minut był poprawiany, co jest jako takim wytłumaczeniem... 
Hmm jeśli mam ocenić sam dokument to w sumie oprócz tego, że bardzo słabo było słychać to nie było najgorzej. Kilka razy głośno się zaśmiałam, w innych momentach stałam jak wryta a w jeszcze innych zastanawiałam się co ja tam właściwie robię. Otoczona dziewczętami, które opowiadały jak to bardzo podoba im się wokalista Kay starałam się skupić i uzupełnić wiedzę na temat historii zespołu. Jestem przekonana, że już niebawem będzie mi ona bardzo potrzebna :).
Hmm swoją drogą pisząc artykuł o Suns nie przypuszczałam, że niejaki producent i kreator sukcesu grupy w USA Sonny Kay jest tak bardzo przystojny :D. Ah ta moja fascynacja starszymi mężczyznami :D.
Warto zaznaczyć, że w dokumencie był również polski akcent a w zasadzie warszawski (co potraktowałam jako sprawę osobistą :)) 
Myślę, że oficjalne zdanie o filmie wyrobię sobie dopiero wtedy kiedy na spokojnie usiądę i obejrzę go w domowym zaciszu. Mam nadzieję, że chłopcy dotrzymają słowa i w najbliższym czasie faktycznie wyjdzie dvd :)... 
Bezpośrednio po filmie rozpoczął się koncert, który cóż rzec był genialny... Kay i spółka po prostu wymiatali... i chociaż ponownie nie zagrali żadnej z moich ulubionych piosenek (z wyjątkiem "Astrogen Nostalgia") bawiłam się doskonale. 



Setlista składała się z osiemnastu piosenek do tego dorzucono dwa bisy... Nie będę ukrywać, że nareszcie porządnie sobie pośpiewałam jednocześnie łapiąc się na tym, że znam wszystkie piosenki na pamięć. Podczas koncertu zapragnęłam wrócić do grania na gitarze. Od kilku lat tego nie robiłam i teraz widze, że był to błąd. Aktualnie poszukuję dla siebie optymalnej gitary akustycznej, która pozwoli mi przypomnieć sobie to co jeszcze kilka lat temu było dla mnie tak ważne. 
Kolejnym krokiem będzie przejście z akustyka na elektryk :) zobaczymy co z tego wyjdzie...
Wracając do koncertu, byłam już na kilku koncertach Suns ale ten był zdecydowanie najlepszy. Mega energetyczny, Kay miał świetny kontakt z fanami a dedykacje miażdżyły system :).
Cieszę się, że mogłam przeżyć koncert będąc pomiędzy fanami a nie gdzieś pod sceną z aparatem... zdecydowanie taka swobodna forma najbardziej mi odpowiada.


Powrót z koncertu to kolejna śmieszna opcja :D jadąc nocnym tramwajem numer 55 uśmiałam się kiedy grupa ludzi jak się pózniej okazało również wracająca z koncertu Suns siadała na kolanach bardzo pijanemu a może i martwemu człowiekowi :D... Hehehe wyglądało to przekomicznie. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że następnego dnia dziewczyna z tramwaju odnajdzie mnie na facebooku i, że się zakolegujemy :). Takie rzeczy tylko w Czechach...

Kolejne dni również były pełne miłych niespodzianek oraz nowych znajomości, które jestem przekonana już niedługo przyniosą bardzo przyjemne korzyści :) 

Cóż mam na koniec napisać? może tradycyjnie już I love Czech Republic :) 

A.n.č

Instagram

zdjęcia: iklik.cz