26 sierpnia 2009

Zkurvené Zakopane part 2....

Ahojda,
zatem o plusach LGP w Zakopanem już pisałam teraz czas na minusy, których było więcej... przede wszystkim pogoda ale to, że niemiłosiernie lało wiemy wszyscy. Drugi ogromny minus to to co się działo pomiędzy akredytowanymi laskami. O my God dawno tak tragicznie nie było, te fałszywe uśmieszki i mierzenie wrednym wzrokiem. Ahh relacje prawie wszystkich ograniczały się do pytania "jak się masz?" dobrze a to fajnie cześć. No i obrabianie tyłka na prawo i lewo komu się dało i ile się dało... Nenávidím ZAKOPANEHO, , I HATE ZAKOPANE,.... czemu w żadnym innym miejscu takie akcje nie mają miejsca, czemu w innych krajach zachowane są chociażby minimalne reguły etyczne. Muszę jeszcze wspomnieć o ogromnym talencie jakie posiadają polskie dziewczynki... wymyślanie niestworzonych historii to im idzie po prostu fantastycznie. Chyba zamiast jeździć na skoki powinny się zapisać na jakieś warsztaty literackie czy coś takiego :D... gwarantuję sukcesy.
Hahahaha w Zakopcu była jedna osoba, która mnie zabiła swoją głupotą, zawsze wiedziałam, że to debilka do kwadratu ale to co wywinęła w tym roku przeszło wszelkie granice. Chyba teraz kiedy powoli wycofuję się ze świata skoków narciarskich zaczynam zauważać takie rzeczy dużo wyraźniej niż wcześniej:).

Tylko na piątkowych treningach i kwalifikacjach było fajnie, ciepło, świeciło słońce, nawet zdjęcia robiło się super, tylko, że to też już mnie jakoś nie bawi. Wyjęłam aparat chyba ze 3 razy, przede wszystkim aby uwiecznić mój czeski team oraz kilku innych sympatic skoczków. Oto kilka moich fotek:














Było mi przykro, że Tomas nie zakwalifikował się do konkursu tym bardziej, że znajduje się teraz w dobrej formie. No cóż ale takie jest życie.
Wieczorem wybrałam się na disko i muszę przyznać, że byłam strasznie zaskoczona jakie zmiany zostały wprowadzone w MO. Przede wszystkim jest teraz ogromne, 2 parkiety, 6 barów i pełno miejsc do siedzenia. Hahaha łatwo się tam zgubić :D. Na mnie największe wrażenie jednak zrobił wodospad z jeziorkiem gdzie pływały ryby i glonojady oraz bar usytuowany na wodospadzie:). Teraz to już prawdziwy klub.
Z Czech przyjechali moi znajomi, których poznałam na MŚ w Lbc. Hmm szkoda, że nie miałam dla nich zbyt dużo czasu ale udało nam się posiedzieć trochę na piątkowej imprezie a w sobotnie przedpołudnie wyskoczyliśmy na pizze do najlepszej pizzerky jaką znam tj "ADAMO". Fajnie, że przyjechali:). Już się cieszę na MCR:). Na imprezie oprócz trenerów nikogo nie było (to dla zainteresowanych tylko skoczkami i trenerami). Wypiłam 3 drinki i około godziny 1.30 poszłam do pensjonatu spać...
Sobota to tak jak już wiecie pizza z Czechami, potem czekoladowe lody z Tomasem:))). No i odpoledna skoki... o konkursie nie będę pisała bo nie ma o czym. Cieszyłam się tylko z 3 miejsca Adama, 5 Romana i 16 Jandysa. To naprawdę dobre rezultaty. Szkoda tylko, że znowu wygrał Gregor (bleee). Tak wiem, że należę do mniejszości która go nie lubi ale tak jest. Przemoczona i wściekła wróciłam na kwaterę żeby się przebrać i šup, šup do MO tym razem przesiedziałam tam prawie do samego zamknięcia... ehhh to była dziwna noc, także pozostawię ją dla siebie. Powiem tylko tyle, że parę razy się wkurzyłam, parę zdziwiłam i parę uśmiałam. Wspólnie z Taxikiem, Vicky, Eweliną, i Luką wbiliśmy do taksówki i rozjechaliśmy do domów. Była godzina 5.00 :P.
Niedziela to wizyta na Krupówkach w celu kupienia paru rzeczy no i potem kolejna męczarnia na skoczni... podium jeszcze gorsze niż w sobotę... znowu Gregor i dwaj Norwegowie. Tym razem Adam był dopiero 21, Roman 11 a Kuba 25. Haha na miano najbardziej żałosnego człowieka Zakopanego zasłużył "mój ulubieniec" Bjoern Einar Romoren, który po skoczni chodził ze spuszczoną głową... gdy tak przechodził na sektorach panowała grobowa cisza, nikt nawet nie krzykną w jego stronę. Bardzo dobrze hehehe....
Co się działo na niedzielnej imprezie nie mam pojęcia ponieważ o 22.00 wbiłam do autobusu jadącego do Warszawy. Pierwszy raz w życiu wracałam w niedziele i pierwszy raz z tak ogromną radością. Jedno jest pewne nie jadę więcej na skoki gdzie nie będą startowali JANEK albo BOREK. Bez nich skoki mnie nie bawią. Bardzo mi również brakowało Fanny ale wiedziałam, że tak będzie :(. Zmieńcie Šveca bardzo proszę!!!!. Pozostaje mi jeżdżenie na Puchary Kontynentalne, ponieważ jak mi powiedział sam David Jiroutek zarówno Janek jak i Borek nie mają szansy na starty w konkursach PŚ, no chyba, że w Japonii. Janek dostał "wielką" hmm szansę pokazania się na skoczniach w Azji zobaczymy jak mu pójdzie. Już dzisiaj mocno trzymam kciuki.
Po prostu nie mogę doczekać się WISŁY dzisiaj Borek potwierdził mi, że tam pojedziemy co do Janka jeszcze pewności nie ma ale wydaje mi się, że również znajdzie się w składzie. Szykuje się boski wyjazd:))). Zatem nie ma tego złego.

Jutro opiszę moją interesującą podróż do domu hahah to historia godna opowiedzenia. Trzymajcie się ciepło i pamiętajcie Zakopane to największe dno pod słońcem.

S Bohem


Ančik

3 komentarze:

  1. Racja, strasznie dziwnie było w Zako w tym roku, wszystko sie jakos nie kleilo...
    Życze dobrej zabawy w Wiśle może tam będzie 'normalnie'
    Buźka;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahoj! Wreszcie odnalazłam Twojego bloga:DDDDDD
    Czy opis :Hahahaha w Zakopcu była jedna osoba, która mnie zabiła swoją głupotą, zawsze wiedziałam, że to debilka do kwadratu ale to co wywinęła w tym roku przeszło wszelkie granice. jest o tym o kim ja mysle ze powinna przejsc na diete cud???:P:P

    Buhahhahahahaomentarzy brak:) Fotku wiesz lovellyyy=* I wogole Cie kocham<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Małgoś wielkie dzięki za buziaki i życzenia dobrej zabawy w Wiśle. Hmm co do Zakopanego to wszystko tam było tragiczne począwszy od zachowania skoczków, dziewczyn na pogodzie kończąc... chyba na żadnych zawodach już nie może być gorzej... Pozdrawiam serdecznie.

    Taxiku noooo nareszcie... ha dodaj linka do mego bloga na swoim, może również stanę się sławna :D.
    Hahaha niestety nie powyższy opis nie dotyczy koleżanki "diety cud" ale osoby której nienawidzę od kilku lat. Zresztą ona sama nauczyłą mnie nienawidzieć. Co do koleżanki diety "pozwól", że tak ją będę nazywać to fajnie jej pojechali na blogu Vicky....
    Fajn, że fotki się podobają aczkolwiek z Wisly będą lepsze hahah gdyż twarze bardziej fotogeniczne:). No diky, diky :p

    OdpowiedzUsuń