30 lipca 2017

Chester Bennington - dziękuję i RIP!

Chester Bennington nie żyje - popełnił samobójstwo... to zdanie cały czas brzmi przerażająco i niewiarygodnie...


Od czasu gdy światowe media obiegła ta informacja minął już tydzień... Długi, beznadziejny i totalnie bez sensu tydzień...
W związku z faktem, że nie mogę się ogarnąć po tej wiadomości postanowiłam napisać kilka słów na temat tego co ostatnio dzieje się w mojej głowie i do jakich refleksji skłoniło mnie to tragiczne wydarzenie.

Zacznijmy od tego, że nie jestem sezonowym czy jak kto woli pośmiertnym słuchaczem muzyki Linkin Park. To właśnie ten zespół kształtował mój gust muzyczny w momencie kiedy mogłam już sama wybierać co chciałam słuchać, kiedy nie znajdowałam się pod wpływem rodziców czy znajomych ze szkoły... Płytę "Hybrid Theory" (dodajmy, że nieoryginalną) kupiłam nielegalnie na dawnym stadionie dziesięciolecia, notabene mam ją do tej pory. Było to bardzo dawno temu, chodziłam wtedy do gimnazjum. W tym miejscu pozdrawiam Karolinę z którą namiętnie katowałyśmy utwory takie jak: "In the End", "Crawling", "Pushing me away" czy "Runaway".





Do tej pory zresztą znam wszystkie teksty na pamięć a niektóre z piosenek dalej należą do moich ulubionych np. "In the End". Generalnie swojego czasu LP to był dla mnie zespół zajmujący pierwsze miejsce w rankingu tych topowych. Druga płyta "Meteora" tylko to potwierdziła. Tą płytę kupiłam już całkowicie legalnie w sklepie muzycznym. Wtedy też zaczęłam jak to każda nastolatka myśląca, że może wszystko podkochiwać się w muzykach. Na celowniku znalazł się również Joe z LP. Czemu akurat On? nie mam zielonego pojęcia. Może dlatego, że to właśnie On wprowadzał do brzmienia LP innowacyjne jak na tamte czasy brzmienie.
"Numb", "Faint", "Somewhere I Belong" czy "From the Inside"wystarczy, że zamknę oczy, zagłębię się w ciszy i mogę zaśpiewać każdy z tych utworów. Te dwie płyty bezsprzecznie miały ogromny wpływa na mnie i moje życie. Pamiętam jak dzisiaj swoją pierwszą MP3 - różowy Creative Zen Nano Plus cały zawalony muzyką Linkin Park... Nie wiem czemu w głowie najbardziej dobitnie utkwiły mi podróże autobusem do Zakopanego na skoki kiedy to przez 7 godzin w kółko puszczałam utwór "Runaway"...  - wtedy wydawało mi się, że tkwi w nim jakaś moc. Kolejne płyty nie zrobiły już na mnie takiego wrażenia, ale niektóre utwory nadal stanowią element moich playlist.

Wracając do osoby Chestera zawsze imponował mi nie tylko swoim głosem i utworami jakie tworzył imponował mi również a może przede wszystkim tym, że pomimo trudnego dzieciństwa, pomimo molestowania seksualnego, rozwodu rodziców, uzależnienia od narkotyków potrafił się pozbierać, wyjść na prosto i oddać się temu co kochał. Rozmawiałam nawet o Nim kilkukrotnie ze znajomymi bo sama też miałam spore problemy związane z trudnym dzieciństwem. Może nie były one aż tak brutalne i ciężkie jak w przypadku Chestera ale też odcisnęły piętno na mojej psychice.
Czytając komentarze które pojawiły się w internecie po śmierci Chestera: że to co zrobił było samolubne, że zostawił żonę, dzieci, przyjaciół, w końcu fanów. itd.. wszystko fajnie ale czy ktoś z Was (hejterzy) pomyślał kiedyś co czuje człowiek, który ma wrażenie, że w jego ciele tkwią dwie kompletnie inne osoby? Jedna ta dobra z celami, planami na przyszłość, marzeniami i druga ta mniej pozytywna, która spycha w otchłań, przywołuje złe wspomnienia, depcze własną samoocenę... Tak właśnie dzieje się z osobą, która ma depresje.
Depresja to obrzydliwa, podstępna choroba która pozbawiła życia już wiele osób na całym świecie tych sławnych ale również tych zwykłych, anonimowych. Leczenie wcale nie jest takie proste bo pomimo starań, wsparcia rodziny czy przyjaciół i tak wszystko zależy od tego jaki kto jest. Wrażliwość, otwarcie na innych, nadmierne analizowanie to niestety nie pomaga w tej nierównej walce. Tak właśnie było z Chesterem, każdy kto obejrzał chociaż kilka wywiadów z wokalistą LP doskonale wie jakim był człowiekiem. Z czym walczył, co wpływało na zmiany jakie w nim zachodziły.
To cholernie niesprawiedliwe, że życie odbierają sobie dobrzy ludzie, którzy nadawali sens egzystencji milionom na całym świecie... w sytuacji kiedy pasożyty społeczne, i intelektualne zera żyją, mają się świetnie i nie dopada ich depresja. Życie nie jest jednak sprawiedliwe a każdy komu wydaje się, że jest inaczej grubo się myli.
Nie wiem co ostatecznie popchnęło Chestera do takiego kroku ale wiem, że w życiu wystarczy jedno przykre wydarzenie, jeden nieprawdziwy osąd, jeden człowiek, który niszczy Cię psychicznie i zastanawiasz się czy nie zrobić kroku na czerwonym świetle czekając na przejściu dla pieszych.
Jeśli z każdego tragicznego wydarzenia powinno się wyciągnąć jakieś wnioski to w tym przypadku dwa: 1. nie olewać i nie udawać, że się nie widzi jak ludzie wołają o pomoc, jak coś się dzieje... nie zostawiać ich samych... 2. Nie niszcz innych, nie bądź toksyczny...



Mam nadzieję, że Chester już nie cierpi, że tam gdzie jest teraz jest mu lepiej...
Ja jestem mu wdzięczna za wszystkie te głębokie i poruszające teksty, za niesamowite wykonania i za prawdę jaka z Niego biła. Chester dziękuję - Odpoczywaj w spokoju!

A

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz