12 grudnia 2012

Mój Liberec...

Ahoj,
podjęłam decyzję o rezygnacji z napisania drugiej części tekstu o On-arrival meetingu ponieważ chwil spędzonych w Tresniovce nie uważam, za godne pozostawienia w mojej pimięci.
Taką chwilą z pewnością jest jednak fakt iż zostałam zakwalifikowana do pocztu wolontariuszy na Mistrzostwa Świata Juniorów w narciarstwie klasycznym, które w styczniu odbędą się w Libercu. Będę pełniła tam rolę attache polskich skoczków narciarskich. Fajna opcja tym bardziej, że ostatnio mało operuję mówionym językiem polskim. Będzie więc szansa nadrobić...
Uwielbiam tego typu imprezy sportowe. Cały czas wspominam Mistrzostwa Świata w narciarstwie klasycznym Liberec 2009, w których też brałam czynny udział. Mam nadzieję, że na MŚJ będzie tak samo fajna atmosfera. Wszystko na to wskazuje ponieważ na sobotnim szkoleniu było bardzo sympatycznie. Samo szkolenie oczywiście odbyło się w Libercu. Jakaż byłam szczęśliwa, że nareszcie po dość długim czasie zawitałam do mojego ukochanego miasta. Choć szkolenie rozpoczynało się dopiero o godzinie 12:15 do Lbc wyruszyłam już o 8.00. Wypasiony autobus Student agency w którym mogłam obejrzeć film oraz zagrać w gry na monitorze znajdującym się tuż przede mną dojechał do celu punktualnie o godzinie 9.15. Zatem miałam dużo czasu by powspominać stare dobre czasy kiedy to jako dość młode dziewcze przechadzałam się ulicami tegoż miasta.
Brodząc w kilkudziesięcio centymetrowym śniegu po kilkunastu minutach dotarłam do ratusza... oczywiście nic się nie zmienił :)


Hmm jakież szczęście, że pogoda dopisała. -7 stopni i  cudne słoneczko, ktore oświetlało całe Namesti Dr. E. Benese na którym nie mogło zabraknąć świątecznej choinki. Szłam wolnym krokiem ekscytując się wszystkimi budynkami, które kiedyś przecież tak dobrze znałam. Weszłam do paru sklepów, niestety i tu zniknęło Kenvelo. Hmm chyba zniknęło w całej Czeskiej Republice....
Zdecydowanie zainwestowano w nowe centra handlowe. Przeszłam się po wszystkich i kupiłam kilka świątecznych prezentów. Muszę przyznać, że wyglądają imponująco. Już wiem gdzie pojadę po wiosenne buty :P. Szkoda, że nie miałam czasu żeby wybrać się do Dinoparku ale co się odwlecze to nie uciecze. Na MŚJ spędze przecież ponad tydzień.
Fugnerka w sumie nadal taka sama, dalej trzeba dziko biegać przez tory tramwajowe, chociaż niekiedy ma to swój klimat np. nocą ha ha ha..... Stare dobre KFC w którym tyle ciekawych rzeczy się wydarzyło nadal stoi na swoim miejscu. Wstąpiłam zamówiłam twistera i kubełek frytek i znalazłam swój ulubiony stolik. Hmm i zatraciłam się we wspomnieniach....




Po drodze na przystanek tramwajowy spotkałam Danni. Pokonwersowałyśmy torchę i wspólnie pojechałyśmy na szkolenie, które odbywało się dokładnie w Lidovych sadech. Okazuje się, że nie jestem jedyną bardzo nakręconą na Czechy osobą. Sa i inne mi podobne istoty ale one nie mogą pochwalić się takim zacnym tatuażem jak ja :). Lidove sady ulokowane są na górzy, niedaleko libereckiego ZOO oraz legendarnego Harcova :D. Kolejne miejsca wspomnień...
Pierwszym punktem szkolenia była rozmowa z koordynatorką wszystkich attache Maruskou. Ponieważ znam ją doskonale z MŚ nie musiałam uczestniczyć w tych oficjalnych wprowadzeniach. Drugi punkt to wizyta w arealach: Jested i Vesec....
Skocznia ah skocznia jak bardzo mi jej brakowało. Muszę przyznać, że jest tak samo piękna jak dawniej no i cały czas jest dopieszczana.


Niestety nie udało nam się dokładnie obejrzeć arealu Vesec ponieważ napadało tyle śniegu, że autokar nie mógł się do niego dostać. Pojechaliśmy więc z powrotem....Kiedy dojechaliśmy czekało nas jeszcze nudne szkolenie BHP i kilka innych monotonnych wystąpień. W przerwie udałam się jeszcze na osobisty meeting z Maruskou, która potwierdziła moje zadania na styczeń. Następne szybka herbatka, kolac i chwila odpoczynku w oczekiwaniu na Zanete. Kiedy Jej grupa skończyła meeting udałyśmy się na piwko i pizze oczywiście na Harcov. Ah Esko, Esko.... kiedyś jadłam tam najlepszą pizze serową na świecie. Niestety ewidentnie zmienił się szef kuchni bo tym razem pizza była średnia. To już nie to co było podczas MŚ i wcześniej.
Ale jestem przeszczęśliwa, że po prawie 3 latach znowu spotkałam się z Zaneta i mogłyśmy sobie porozmawiać :). Zdecydowanie teraz będziemy umawiały się na piwko częściej :).

Sobota w Libercu minęła niestety szybko ale ogromnie się cieszę, że niedługo tam wrócę i mam nadzieję, że spędzę kolejny niezapomniany tydzień.

Mejte se hezky
Ancik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz